Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 31 października 2012

"Coś" na Halloween [Z pełnym filmem]


Halloween. To święto nie jest w Polsce tak hucznie obchodzone jak w krajach anglosaskich jednak z każdym rokiem głośniej o nim w mediach, czy w supermarketach. Na szał porównywalny do amerykańskiego raczej nie mamy co liczyć, bo zbyt mocno zakorzenione w naszej kulturze jest obchodzenia dnia wszystkich świętych, ale zawsze możemy w przeddzień zabawić się w ten nowoczesny rytuał choćby w postaci adekwatnego seansu filmowego. I z tej właśnie okazji postanowiliśmy przypomnieć przerażające dzieło Johna Carpentera pt. "Coś". Tematyka nie jest może stricte "Halloweenowa" ale już bodźce serwowane przez film potrafią mocno prześcignąć psikus za brak cukierka.

Tytułowe "Coś" bardzo ciężko zdefiniować. Jest to dziwny twór pochodzący najprawdopodobniej z kosmosu, który nieznanym trafem znalazł się na Antarktydzie. W tym samym miejscu grupa amerykańskich naukowców stacjonuje w bazie polarnej. Ich uwagę przykuwa uciekający pies przed helikopterem z którego  mierzą do niego, jak się potem okazuje badacze norwescy. Koniec końców, owy pies zostaje przygarnięty przez amerykanów i jak się później okazuje nie był to najlepszy pomysł. Dlaczego? Bo potem jest już tylko kupa napięcia dla widzów i masakry dla postaci.


Główną rolę zagrał ulubieniec reżysera z tamtego czasu - Kurt Russell. Był to bardzo dobry wybór. Jego charyzma w połączeniu z charakteryzacją uosabiającą po prostu silnego faceta dała idealny efekt. Oglądając film, wierzymy, że tylko on jest w stanie podjąć choć częściowo walkę z "czymś". Reszta obsady nie wyróżnia się tak jak główny bohater ale nikt nie jest absolutnie dla niego tłem. Każda postać wydaje się być w tym filmie potrzebna i odgrywa istotną rolę. Bohaterowie są zapamiętywalni przez to, że każdy z nich posiada inne cechy i nie jest nam obojętny ich los. A owy los bywa dla nich bardzo...urozmaicenie nieprzyjemny :)

Najmocniejszą stroną tego filmu jest jego klimat. Klimat przez naprawdę duże "K".Od początku do końca czujemy niepokój i stopniowane napięcie. Umiejscowienie opowieści w odludnej bazie na zimny lądzie było strzałem w dziesiątkę. Bohaterowie muszą liczyć tylko na siebie a jest to tym trudniejsze, że "coś" może zrobić coś nieprzewidywalnego - związanego z bohaterami. Klimatowi pomaga fantastycznie skonstruowany scenariusz. Oddaje on maksymę klasyka - zaczyna się od trzęsienia ziemi a potem napięcie już tylko wzrasta. Na wielkie słowa uznania zasługuje reżyseria dorównująca kroku skryptowi. John Carpenter stworzył według nas swoje najlepsze dzieło. Mający niedawno premierę prequel, choć wcale nie jest złym filmem, to jednak próżno w nim szukać nastroju dorównującego oryginałowi. W nowej części chociaż efekty były robione o wiele nowocześniejszymi technologiami to dla nas stara szkoła jest jak na ironię, kilka kroków przed. Na ogromne brawa zasługują specjaliści od efektów specjalnych, nie mający wtedy dzisiejszych komputerów i możliwości technicznych. Skoro już piszemy o efektach, to pociągniemy ten wątek, bo to bardzo istotna składowa tego klasyka. Podobno najbardziej boimy się na horrorach tego czego nie widać. Zgodzimy się z tym, bo odpowiednie napięcie, styl kręcenia i przede wszystkim towarzysząca fabuła są w stanie perfekcyjnie oddać taki efekt. Jednak "Coś" oprócz powyższych składników przeraża również  tym co ewidentnie widać. A czemu przeraża? Dlatego, że serwowane nam przez film sceny z tak zwanym "cosiem" są ohydne, wstrętne i powodujące sensacje żołądkowe. Nie wiemy czy bardziej przerażające są same sceny, czy wyobraźnia osób kreujących owe sekwencje :) Życzymy powodzenia na scenach z "pieskiem" bądź "pajączkiem". A osobom naprawdę wrażliwym, to życzymy powodzenia na całym filmie ;) Zapomnielibyśmy o innym czynniku budującym klimat. Muzyka! Ennio Morriccone skomponował bardzo proste partie, jednak genialnie dopasowane do tego gatunku. Motyw przewodni, słuchany nawet po seansie wprowadza dreszcze i stawia przed oczami najbardziej frapujące sekwencje filmu.


A zatem, drodzy widzowie. 31 października skombinujcie sobie jakąś płytę z filmem "Coś",wygodnie usiądźcie przed telewizorem. W celu uzyskania lepszego klimatu, zgaście sobie wszelkie światełka, postawcie na środku stołu dynię i wciśnijcie "play". Zaręczamy, że jeśli postawiliście sobie za punkt honoru, godnie celebrować Halloween i mówiąc kolokwialnie, "zesrać się na horrorze" to zapewniamy, że trzeba będzie sprawdzić stan papieru toaletowego i zaopatrzyć się w nową odzież "dolną". A jeśli panowie planują randkę z dziewczyną i seans ma być jej jednym z punktów to gwarancję przytulania ze strony partnerki macie jak w banku. Chyba, że i owi panowie będą tulić się ze strachu do dziewczyn. Wyłączenia tej wstydliwej nieco opcji, zagwarantować już nie możemy ;)

Jeżeli wieczór Halloween chcecie spędzić bez atrakcji które napisaliśmy wyżej to dobrą alternatywą może być przełączenie się na Canal +, które zapewnia tej nocy grozę na wesoło. Wybór należy do Was ale pamiętajcie - twardymi trza być a nie miętkimi ;)

Szczegółowy plan wieczoru HALLOWEEN:
18:00 – Wampiry i świry
19:25 – Simpsonowie XXIII odc. 3
21:00 – PREMIERA: Stan Helsing
23:05 – PREMIERA: SuperDeser: Noctua
23:40 - Diabeł



Dwayne & Hudson



1 komentarze:

  1. Uwielbiam ten film. Zarówno ten pierwszy jak i ten 'prequel' co ostatnio wyszedł.

    OdpowiedzUsuń