Kilka dni temu pisaliśmy o filmie "Jesteś Bogiem". Twórcy tej produkcji rok temu stworzyli inny film, który podobnie jak najnowsze ich dzieło zbierał bardzo pozytywne uczucia. I w tym miejscu należy oddać twórcom, że podjęli się bardzo poważnego problemu, jakim jest alienacja się młodych ludzi w wirtualnym świecie. Niestety wyszło im to tak kiepsko, że produkcja "Sala Samobójców" trafia u nas do działu "Z Pełnym Jajem".
Zaczniemy od głównej roli, która dla wielu osób jest bardzo udana. Jakub Gierszał według nas nie stworzył roli udanej. Stworzył rolę raczej udawaną. Takie określenie trafnie oddaje wykonaną pracę przez aktora, pełną drewniactwa. Do pełnego, leśnego otoczenia, zabrakło jedynie drwala z toporem. Najbardziej utkwiły nam w pamięci sceny dialogowe z Sylwią. Tak mocno anty - aktorskiego rzemiosła polecamy szukać w niskobudżetowych produkcjach, gdzie twórców nie stać na ubrania. Jeśli jednak wykonywali oni w 100% polecenia reżysera, to tym gorzej bo reżyser również należy do wystroju tego zagajnika. Reszty obsady czepiać się nie będziemy, bo chociażby kreujący role rodziców głównego bohatera Pieczyński wraz z Kuleszą spisali się dobrze. Jedyne co możemy im wytknąć to podpisy na kontraktach do udziału w takim filmie. Rozgrzeszać ich może tematyka, która jest autentycznie mocną stroną filmu.
Kolejną zasługującą na baty recenzenckie kwestią jest wkomponowanie w film dziwnych efektów specjalnych, którymi są komputerowe światki imitujące popularny serwis "Second Life". Wszystko fajnie, ale za fajnie to jednak nie wygląda. Jak już się bawić w takie coś to z precyzją, a ten Mario Bros na kompie reprezentuje coś pomiędzy Pegazusem, a Nintendo. Może my jakoś mocno się nie znamy, ale wykreowanie takiego czegoś, nie wymaga chyba, jakiś wielkich umiejętności dla profesjonalnych grafików. Dla nas wyglądało to tak, jakby kilka osób grało sobie w wyżej wymienionego "Second Life'a" i podłożyło do niego głosy głównych aktorów. W dodatku te osoby dysponowały przedpotopowym kompem i netem zdolnym do odpalania kalkulatora w sieci i tej własnie gierki. Przy okazji zastanawiamy się jak trzeba mieć nasrane we łbach, żeby zamieniać, realne życie na jakieś popierdalanie w sieci wykreowanym badziewiakiem i szukaniu bliższych relacji z innymi skreowanymi badziewiakami. Mówimy tu już o patologicznych przypadkach. Patologów z "Second Life" serdecznie pozdrawiamy.
Również scenariusz autorstwa samego reżysera, nie powala na kolana. Styczność z ziemią w skali skoku Felixa Baumgardtnera można osiągnąć po poznaniu kilku genialnych pomysłów. Wśród nich bryluje genialna decyzja rodziców nicponia Dominika, aby odłączyć mu internet w krytycznym momencie jego psychopatycznych spazmów. Ekspertami od rodzicielstwa nie jesteśmy, ale w takiej sytuacji odcięlibyśmy chorego od sieci nieco prędzej... "Spodobał" się nam również wątek homoseksualny. Fajnie, że twórcy zamieścili w tym filmie kolejny bardzo aktualny problem, lecz niestety tutaj nie jest on zupełnie potrzebny. Robienie z głównego bohatera geja, najprawdopodobniej miało na celu jedynie stworzenie kontrowersyjnej sytuacji, która jak wszyscy doskonale wiemy sprzedaje się w naszym kraju idealnie.
Sceny, które również zaliczyć można do tej kategorii to: wyważanie przez policję drzwi, które w 3/4 stworzone są z tytanu, a zaledwie w 1/4 zbite z namokniętego "paździocha", darcie ryja przez kochanego urwisa, przez telefon do swojego szofera, które klasyfikuje tą postać jako totalnego debila oraz hasło "Dominiku witam Cię w Sali Samobójców" - zwrot sam w sobie w porządku, ale z intonacją Gąsiorowskiej, wręcz parodystyczny.
Te sceny oraz wiele innych znajdziecie w "Sali Samobójców", lecz przed seansem radzimy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutoą, ponieważ każda minuta tego filmu zagraża, Waszemu życiu psychicznemu i zdrowiu ogólnemu.
"Sala Samobójców" mogła być filmem bardzo dobrym. Niestety cały potencjał wylądował w takiej samej sali i poszedł się... przejść. Film leży od scenariusza, przez aktorstwo, "efekty specjalne" aż po sam scenariusz. Nie przepadamy za remake'ami, ale fabuła jest tak aktualna i ważna z socjologicznego punktu widzenia, że należałoby się według nas z tym tematem zmierzyć w innym zespole twórczym. Jeżeli zmianie ulegną wszystkie niedociągnięcia i drzwi to może wyjść naprawdę dobre kino, wyrzucające z pokojów choć część chorych osób. Tutaj niestety tej siły brak. Jeśli jednak film wpłynął pozytywnie na życie psychiczne choć części ludzi przyjmujących pożywienie przez dziurkę od klucza, to za to twórców możemy uczciwie i bez żadnych podtekstów pochwalić.
Dwayne&Hudson
mnie film się podobał, ale są gusta i guściki.
OdpowiedzUsuńporównanie do second Life trafne, jednak widać, że nie do końca sprawdziliście to co piszecie, ponieważ na tamte czasy SL wyglądało bardziej jak the sims1 góra 2, a o takim dopracowaniu postaci i światów można było pomarzyć .
pzdr
Nie wiem czy dobrze zrozumiałem ale jeśli chodzi Ci o to, że grafika w Sali Samobójców znacznie przewyższa grafikę "S.L" z tamtego okresu to pozwolę się sobie nie zgodzić. Z tego co kojarzę wyglądało to względnie dobrze a ta pokraczność graficzna w filmie fabularnym uderzyła zarówno mnie jak i Hudsona.
UsuńA gusta to wiadomo. Bywa różnie, pewnie.
Pozdrawiam serdecznie, Dwayne ;)
graliście wtedy w SL? zacinało się, nie działał głos, wywalało użytkowników ogólna masakra. Gdzieś mam chyba screeny z SL to może wrzucę dla porównania.
UsuńJak chcesz to możesz podrzucić bo wtedy dopiero będzie można to rozstrzygnąć. Nie działanie głosu, wywalanie użytkowników czy zacinanie się nie dowodzi słabej grafiki :P
UsuńDwayne
Co to za dziwny trend na nielubienie filmów, które mi się podobają? :(
OdpowiedzUsuńNiestety, widocznie trafiłaś w okres, w którym postanowiliśmy zabrać się za te pozycje, które nie przypadły nam do gustu ;). Wiesz zawsze możesz wysłać na maila, listę swoich ulubionych filmów, może coś tam znajdziemy co nam się spodoba i znajdzie się jakaś pozytywna recenzja ;)
UsuńPozdrawiam
Hudson
Dla mnie film to taki totalny średniak, z akcentem na gorzej niż średniak ;p, ale podbiję notę, bo chyba dawno nie poruszano u nas kwestii problemów nastolatków. Film ma jedną zasadniczą wadę-chce opowiadać o zbyt wielu rzeczach w zbyt krótkim czasie (i zbyt nieskładnej fabule) i dlatego wyszło jak wyszło.
OdpowiedzUsuńJa jednak nie oceniałabym tak ostro Gierszała- aktor bardzo dobrze wywiązał się chociażby we "Wszystko co kocham". A nie ukrywajmy-jego postaci emo-rozpieszczonego nastolatka nie da się raczej polubić.
Pozdrawiam.
CO do Gierszała, ocenialiśmy go jedynie za rolę w "Sali Samobójców". Tam dla nas był bardzo kiepski. Bardzo możliwe, że tak jak piszesz w innych filmach sprawdza się o niebo lepiej. W przyszłości zapewne nadrobimy te zaległości i może zmienimy ocenę o Kubie.
UsuńPozdrawiam
Hudson
No zgadzam się w pełni. Porażka. Potencjał film miał ogromny, ale sposób jego realizacji (cholernie drętwe dialogi, fatalne - w mojej opinii - aktorstwo, zero klimatu) woła o pomstę do nieba. Na plus dałbym jedynie ciekawą ścieżkę dźwiękową i dosyć oryginalny jak na nasze warunki pomysł połączenia gry aktorskiej z animacją komputerową. I tyle plusów.
OdpowiedzUsuńBardzo dziwi mnie to, że ten film zebrał tak bardzo przychylne opinie. Pamiętam jeszcze jak Artur Pietras z telewizyjnego "Kinomaniaka" mówił, że właśnie w tym kierunku powinno iść polskie kino. No gdzie? - ja się pytam. Mam wrażenie, że wreszcie w polsce powstał film młodzieżowy, dotykający ważnych problemów, nie mający nic wspólnego z kinem wojennym czy romantycznym i dlatego pojawił się wielki szał. Tylko wszyscy jakoś zapomnieli w tym szale, że film posiada fatalną fabułę i jest naprawdę kiepsko zrealizowany.
Pozdrawiam
Zaczęłam czytać tę Waszą recenzję i po pierwszych słowach lekko się zirytowałam, myśląc: "no tak, a ja włączyłam ten film i jak się już skończył, to siedziałam jak schizofreniczka w fazie napadu paranoi i moja izolatka (czytaj: pokój) zaczęła mnie dziwnie cisnąć." Z czego wysnułam już na początku Waszej oceny, że nie zgadzam się z Wami. Ale doszłam do parafrazy słów, żeby skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą i wybuchnęłam śmiechem, bo nagle okazało się, że jednak coś w tym jest.
OdpowiedzUsuńDo tej pory wspominając raz obejrzaną "Salę samobójców" mówiłam, że był to dobry kawał filmu, który w nieodpowiednim nastroju może nawet mocno zorać psychę. Ja przynajmniej na taki swój nastrój trafiłam. Ale im bardziej wczytywałam się w Waszą krytykę, tym więcej kiwałam głową, że faktycznie, widzę to w podobnym świetle.
Wciągnęła mnie sama historia, weszłam w stworzony, trochę niedbale, przez producentów świat, w pewnym momencie chyba trochę "odjeżdżając" poza film. I tak się teraz zastanawiam, czy owe moje "odjechanie" świadczy o obronie organizmu przed tym, co widział, czy może wręcz odwrotnie, cała ta wirtualna kraina i lekko zdziwaczała Roma G. przekonały mnie?
Dawno już nie miałam takiego mętliku po obejrzeniu filmu i skonfrontowaniu swoich emocji z odczuciami innych.
Paradoksalnie, chyba włączę ten film raz jeszcze.
Pozdrawiam serdecznie, zostaję na dłużej! :)
Jesteś autorką najciekawszego do tej pory komenta na naszej stronie :D Możesz z dumą dzierżyć ten tytuł :D A serio, cieszy mnie, że mimochodem udał się nam taki zwrot akcji z Twojego punktu widzenia. Tym milej, że udało nam się sprawić, że ktoś, w tym wypadku Ty, spojrzał na film troszeczkę inaczej:)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie, że zostajesz na dłużej i cóż, mam nadzieję, że kolejny tekst zainteresuje Cię przynajmniej w podobnym stopniu.
Pozdrawiam, Dwayne ;)
Wow, czuję się zaszczycona i postaram się godnie go nosić! :)
OdpowiedzUsuńZwróciliście mi uwagę na istotne szczegóły i nie tylko szczegóły.
A co do tekstów, zainteresował mnie cały blog, więc na pewno się tu jeszcze nie raz wtrącę. Tytuł zobowiązuje ;)
W wakacje "Salę samobójców" puściła mi przyjaciółka. Obejrzałam około 40 min. - więcej nie wytrzymałam. Siedziałam z wielkim znakiem zapytania na twarzy i zastanawiałam się, co ja właśnie widzę. No cóż, po Waszej opinii tym bardziej nie chcę dokończyć seansu.
OdpowiedzUsuńWspaniale przemyślana recenzja i niesamowicie przekonująca. Gratuluję poczucia humoru :)
Bardzo dziękujemy za tak przychylne nam słowa :) Miło też, że dzięki naszej wypowiedzi oszczędzisz sobie pewnego rodzaju nieprzyjemności oglądania filmu ;)
Usuńzacznę w podobnie jak trochę wyżej tj."Zaczełem czytać tę Waszą recenzję i po pierwszych słowach"... pojawił mi się uśmiech na twarzy i to był jedyn usmiech jaki w jakikolwiek sposób był związany z tym filmem. I za to wam dziękuję - bo za cholerę nie mogłem pojąć po co ja to oglądałem? Teraz wiem by przeczytać waszą recenzje :). Dziękuje
OdpowiedzUsuńolek
ps. osobiście zajmuję się grafiką 3d i podobała mi się animacja i sposób uproszczenia postaci 3d i styl "wyrąbanie z kawałka" idealnie mi pasował do kołkowatych charakterów z filmu tj. z tamtego realu.
Bardzo nam miło, że nasze teksty powodują uśmiechy na twarzy ;).
UsuńJeżeli chodzi o grafikę, my na nią spojrzeliśmy oczami laików w tym temacie. Bardzo możliwe, że wielu osobom spodoba się taka prosta grafika, my jednak wolimy gdy na ekranie jest po prostu "raj dla oka", porównywalny z tym co powstało w Battlefield 3 ;)
Pozdrawiam
Hudson
nie macie wrażenia, że film jest najzwyczajniej w świecie NAWIEDZONY?
OdpowiedzUsuńa ja nie cierpię takich nawiedzonych, egzaltowanych produkcyjniaków.
Uważam, że nie jest to film zły do szpiku kości, a problem, który porusza, - niewątpliwie ważny, ale w kategorii filmów o młodzieży (lub lepiej: młodości) nie jest to, niestety, drugi "Słoń".
PS. Jan Komasa kręcenie "Sali Samobójców" musiał odchorować nakręceniem reklamy pewnego czasopisma, która podoba mi się bardziej, niż film ;)
Hahaha no w sumie masz rację ten film można nazwać nawiedzonym. A co gorsza to nawiedzenie przenosiło się również na niektóre osoby, które "Salę..." wychwalają pod niebiosa w jakiś dziwny patologiczny sposób ;). Może to faktycznie jest dosyć innowacyjny pomysł na robienie filmów w naszym kraju, ale niestety aby zrobić dobry film w takim stylu musi minąć jeszcze sporo czasu;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hudson
Chyba jako jedyna jestem zdecydowanie na "tak" dla filmu i mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje :) Miałam zupełnie inaczej, niż Wy i wszystko co skrytykowaliście - mi się właśnie podobało: Gierszał nie był drewniakiem; animacje, na których się kompletnie nie znam, były dla mnie dobre - całkiem możliwe, że właśnie dlatego że się na nich nie znam ;); scenariusz mnie powalił na kolana, a wątek homoseksualny był jak najbardziej uzasadniony, bo to przede wszystkim od niego zaczęły się schizy Dominika; słowa: "Witam cię w Sali Samobójców, Dominik" to jedna z nielicznych polskich kwestii filmowych minionego roku, którą pamiętam do dziś - chyba właśnie dzięki Gąsiorowskiej.
OdpowiedzUsuńCieszę się jednak, że nie wszyscy wszystko zawsze odbierają tak samo, bo wtedy nasze blogowanie i wyrażanie swoich opinii byłoby totalnie bezużyteczne.
Pozdrawiam! :)
P.S. Podoba mi się Wasz luzacki styl i mam pytanie: czy zawsze piszecie razem recenzje? Jeśli tak, to podziwiam, że tak dobrze potraficie się dogadywać :)
Tak, właśnie to jest fajne, że na świecie ile głów tyle słów ;) Każdemu może podobać się co innego i w innej ilości.
UsuńCo do Twojego pytania. Tak, zawsze piszemy razem recenzje :) Jeśli tylko w podpisie widnieją oba nicki to nie ma wątpliwości ;)Kiedyś na pewno zdarzą się osobne teksty ale w 99% to nasze wspólne opinie. Wyjątkiem jest recenzja "Dziedzictwa Bourne'a" którą napisałem samodzielnie. Bardzo nam miło, że podoba Ci się nasz styl. Pozostaje mi tylko zaprosić do pozostałych tekstów, szczególnie z działu "Z Pełnym Jajem" bo w nim dajemy sobie i Wam maksimum tego luzu ;)
Również pozdrawiam! Dwayne
U nas każdy ma prawo wyrazić swoją opinię o filmie i żadnego linczu na pewno nie będzie, więc nie masz się czego bać ;)
UsuńCo do pisania recenzji to większość piszemy razem, jak na razie to nam się udaje. Od niedawna wprowadziliśmy również pisanie recenzji w formie dialogu. Niebawem pojawi się więcej tego typu recenzji, ale ze wspólnego pisania nie zamierzamy na razie rezygnować
Pozdrawiam
Hudson