Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 18 października 2012

"Jestem Bogiem" - dla nas niespecjalnie...[ Co w filmie piszczy ]


Film który dzisiaj oglądaliśmy nie znajdzie się ani w dziale "Z pełnym Filmem" ani "Z pełnym jajem". Niemniej jest to tak gorąca premiera i tak chętnie oglądana przez polaków, że uznaliśmy, iż wyrazimy swoje zdanie na jego temat i wrzucimy do do działu "Co w filmie piszczy". Choć oczywiście zdajemy sobie sprawę, że od samej premiery minęło już troszeczkę czasu.

"Jesteś Bogiem" to historia początków legendarnej w naszym kraju grupy Paktfonika. Dla wielu osób może to być film bardzo ważny ze względu na odsłonienie kulis rodzenia się zespołu który trwale miał zapisać się w dziejach polskiej muzyki hip-hopowej. Dla widzów postronnych obraz ten na pewno nie będzie miał takiej siły oddziaływania. My jako ta druga grupa przyjrzeliśmy się temu filmowi tylko i wyłącznie pod względem stricte filmowym. I cóż...Nasze wrażenia pełne zachwytów nie są. Po pierwsze nie lubimy hip-hopu. Ani tego zza oceanu ani tego znad Wisły. Słyszeliśmy kilka kawałków Paktofoniki i delikatnie mówiąc nie zrobiły na nas dobrego wrażenia. Mówiąc dobitniej w ogóle się nie nam nie podobają i nie znajdujemy w nich głębszej wartości. Sam zmarły lider grupy- Piotr "Magik" Łuszcz nigdy nie będzie dla nas postacią zasługująca na kult podobny do tego obecnego u fanów zespołu. Z całym szacunkiem dla świętej pamięci muzyka, nie imponuje nam postać zażywająca narkotyki, zdradzająca żonę i finalnie osieracająca dziecko. Nie sposób było nam nie wyrazić zdania na temat przy okazji tego filmu. Nie będziemy jednak dalej kontynuować tego wątku bo chodzi jak sami napisaliśmy o sam film.

To za co możemy pochwalić całe przedsięwzięcie to na pewno warstwa aktorska. Zarówno znane polskie gwiazdy jak i młodzi aktorzy wcielający się w trójkę muzyków stanęli na wysokości zadania. Z najbardziej znanych twarzy najwięcej do grania dostał Arkadiusz Jakubik który dawno temu udowodnił, że dobrym aktorem jest. Tutaj nie zawodzi. Z trójki głównych bohaterów najbardziej przypadła nam do gustu rola Tomasza Schuchardta. Wojciech "Fokus" Alszer jest najbardziej wyrazistą postacią na ekranie. Najlepszym momentem z jego udziałem jest złapanie mikrofonu i pełnokrwisto-dykcyjne recytowanie tekstu. Jego największa wyrazistość może brać się z samego charakteru Fokusa który do pokornych ludzi nie należy. Wielkie brawa należą się również Marcinowi Kowalczykowi za interpretację Magika. Miał on najtrudniejsze zadanie przed sobą, gdyż mierzył się z postacią legendarną w świecie hip-hopu. Miał oczywiście utrudnione zadanie gdyż, nie mógł obserwować zachowań charakterystycznych dla Magika, co było możliwe dla kreujących Fokusa i Rahima. Skoro o tym ostatnim mowa, to jego postać wypada najsłabiej z całego trio. Zaryzykujemy nawet stwierdzenie, że może nawet z całego filmu. Choć to w dalszym ciągu niezła rola. Niedosyt pozostawia bardzo krótka rola Marcina Dorocińskiego, na którego osobie niejako prowadzono kampanię reklamową, ponieważ w każdej zajawce filmu pojawiał się fragment z nim na ekranie. Cóż, taka to rola reklamy. Na pochwałę zasługują też zdjęcia wraz ze scenografią, dobrze ilustrujące szarość śląskiego blokowiska z którego pochodzili muzycy. Ciekawostką może być to, że w filmie widzowie mogą zobaczyć część klipu piosenki "Jestem Bogiem".



Niestety na tym plusy filmu się dla nas kończą. Podstawową skazą jest dla nas sama fabuła, zupełnie nie wciągająca nas jako postronnych widzów. Niestety nie pomaga sposób narracji który jest chaotyczny i potraktowany nieco po łebkach. Mamy wrażenie, że film jest zbyt krótki i niektóre wątki potraktowano po macoszemu. Czasami ciężko zorientować się o co w danym momencie chodzi. Być może, należałoby obejrzeć film jeszcze raz ale nie będziemy oszukiwać i napiszemy, że "bez szans". Kolejną wadą jest dla nas muzyka. My naprawdę nie możemy tego słuchać, a co dopiero mówić o sytuacji gdy jest ona w tak dużej ilości w przeciągu 2 godzin. Oczywiście jest to wada z naszego punktu widzenia antyfanów gatunku. Zdajemy sobie sprawę, że dla miłośników tych dźwięków będzie to prawdziwa gratka. Ale dla nas? Cóż, dla nas...nie. Film posiada też kilka scen, nieco sztucznych. Np. podczas pierwszego występu grupy, gdy publika domaga się występu Kalibra. Wygląda to tak : wychodzi 3 ludzi, jeden coś tam śpiewa, publika go zagłusza, on schodzi razem z kumplem, zostaje Magik, przebija się przez tłum, rymuje i nagle dostaje brawa. Może i tak było aczkolwiek ciężko nam uwierzyć w taki zwrot sytuacji. Można to wytłumaczyć faktem, że Magik jako częśc Kalibra zaspokoił żądzę publiki. Mogło im się nie podobać towarzyszenie mu przez dwóch nieznanych ludzi. Kwestia do interpretacji dla widza. My uważamy, że to zabieg filmowy, nie do końca jednak udany w sensie realizmu.

Jak podsumować film jako całość? Na pewno nie jest to produkcja dla nas. Nie angażuje nas przez kontekst historii lidera jak i całej grupy Paktofonika. Nie broni się też w naszych oczach jako film fabularny. Momentów przykuwających uwagę jest bardzo mało. Film wydaję się też przykrótki ze względu na gatunek biograficzny. Nie wyjaśnia najistotniejszej kwestii, dlaczego Magik targnął się na życie. W filmie przedstawiono to w sposób chyba zbyt prosty. Nie wydaje nam się, że głównym powodem były relacje z żoną. Wątek narkotykowy jest omijany bardzo szerokim łukiem i siłą rzeczy nie stanowi o jednym z powodów załamania nerwowego i jego problemów.
Nie możemy polecić tego filmu osobom które nie są fanami Paktofoniki bo najpewniej, tak jak my będą podczas seansu znudzeni. Jedynym powodem dla którego warto przysiąść na seans jest świetna gra aktorska. Fanom polecamy ze względu na muzykę i przynajmniej częściowy rys biograficzny ich idola. Ale czy film przedstawia prawdę? No pewnie jak to film w dużej części nie. W jak dużej? Tego nie wiemy. Przekonać musicie się sami. My Paktofonikę odstawiamy na poprzednie miejsce - dno szuflady.
Dwayne & Hudson

10 komentarze:

  1. Piotr "Magik" Łuszcz nigdy nie będzie dla nas postacią zasługująca na kult podobny do tego obecnego u fanów zespołu. Z całym szacunkiem dla świętej pamięci muzyka, nie imponuje nam postać zażywająca narkotyki, zdradzająca żonę i finalnie osieracająca dziecko ! W końcu ktoś to napisał !
    filmu nie oglądałam i chyba po recenzji nie mam zamiaru , choć samą muzykę lubię.
    Tekst bardzo udany jak dla mnie , ciekawie i zwięźle, szczerze :) fajnie chłopaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo nam miło, że tak pozytywnie odebrałaś naszą opinię :)
      Pozdro, Dwayne

      Usuń
  2. Jak dla mnie film genialny i wart wszystkich wylanych łez. Nie ma co się uprzedzać do ludzi, interesuje nas muzyka a nie ich tryb życia. Co drugi artysta ma problemy, gdybyśmy się tym sugerowali słuchalibyśmy Świerszczy i gołębi^^ Mój ukochany blog w końcu napisał na ten temat, czekałam tak długo :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, to dobrze, że w końcu Cię uradowaliśmy. Choć jak widać nie do końca, biorąc pod uwagę treść. Pewnie, że nie można sugerować się osobowością przez pryzmat twórczości. Jednak takowa nas nie przekonuje a sam kontekst osoby Magika jest istotny zarówno w filmie jak i w prawdziwej historii Paktofoniki. Dlatego nie pominęliśmy naszego zdania na jego temat.
      Twoje ostatnie zdanie spowodowało moją bardzo dużą radość, hehe :)
      Pozdrawiam, Dwayne.

      Usuń
  3. No to rzeczywiście w zupełnie różny sposób odebraliśmy ten film. Też nie przepadam za hip-hopem ale nie mogę powiedzieć, żebym jakoś mocno cierpiała z tego powodu oglądając film. No ale dla mnie ten film jest ciekawy nawet bez ścieżki dźwiękowej. Nie oceniam Magika, czy reszty chłopaków mówiąc, że dragi są beeee, bo film traktuję jako film i niekoniecznie rzeczywiste odzwierciedlenie rzeczywistości (a nawet jeśli to też jest mi obojętne czy ćpali czy nie - ich sprawa). Jak dla mnie film fajnie rozwiewa mit, który obrósł wokół Paktofoniki. Żadni z nich bogowie ale ułomni ludzie, którzy w niemal spartańskich warunkach tworzyli sztukę (bo hip-hopu można nie lubić ale chyba nikt nie powie, że nie jest częścią kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że hip hop jest częścią kultury. Nie ma co się na temat siłować. Aczkolwiek czy film walczy z tym mitem? Według mnie nie. Pokazując pełno przeciwności losu i owe spartańskie warunki pracy, raczej jeszcze mocniej gloryfikuje ich wyjątkowość w oczach fanów. I to jest, jak na ironię; patrząc na nasz stosunek do nich-element ich historii za który samą Paktofonikę można pochwalić.
      Dwayne

      Usuń
  4. Nie dokonca się zgodzę z tą opinią. Magik miał dośc trudną biografię i do końca nie jasną ale był osoba nadając rytm w tamtych czasach hip-hopowi. Nie wiadomo czy gdyby nie skończyło się tak jak się skończyło caly czas byłby legendą. Nie słuchając hip-hopu jest osobą ktorej ten film przypadł do gustu plus znakomite kreacje aktorskie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maaaarta! Nie całkiem po polsku Ci to wyszło xDD Wybacz, że się czepiam, ale musiałam;)) D.

      Usuń
    2. Człowiek nie może przez chwile być anonimowy xD Po polsku i to bardzo :P

      Usuń