Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 13 grudnia 2012

Wigilijne dziurawienie [Z Pełną Bombką]



Po serii trudnych wojaży z recenzjami nie zawsze ciekawych filmów z "Projektu Kino" powracamy do zapowiadanego działu "Z Pełną Bombką". Dzisiaj opiszemy film, który zazwyczaj mamy okazję oglądać podczas Świąt a dokładniej dosyć późną wieczorową porą. Rozumiemy późną porę emisji ze względu na mało rodzinny klimat panujący w filmie. Kontynuując wątek naszego zrozumienia rozumiemy to, że emitowany jest on w tym a nie innym okresie roku. "Szklana Pułapka" oprócz pełnej napięcia sensacyjnej intrygi posiada zgrabnie wkomponowany świąteczny nastrój.

"Szklana Pułapka" to produkcja, która  podobnie jak opisywany przez nas niedawno Rambo znana jest przez bardzo dużą rzeszę ludzi. Stało się tak dlatego, że jest to wyjątkowy film pod kilkoma względami. Pierwszy z nich to pionierskość twórców w ukazaniu walki samotnego bohatera z hordą przeciwników. We wcześniejszych tego typu produkcjach owi bohaterowie wychodzili ze swoich konfrontacji bez większych uszczerbków na zdrowiu. Generalnie byli kreowani na istnych supermanów. Natomiast John McClane uchodzi cało z opresji jak i zwycięsko z całej konfrontacji nie dzięki zdawałoby się super mocom, ale korzystając ze swojego sprytu, cwaniactwa i ogromnego farta. Należy dodać, że McClane to protagonista, który zwycięstwo okupuje wieloma obrażeniami i żadne pojedyncze starcie nie przychodzi mu bez trudu. Nowojorski policjant jest postrzelony, skopany po twarzy, ma przebitą stopę szkłem i ogólnie jego sylwetka wraz z trwaniem akcji staje się coraz bardziej zakrwawiona i brudna. Dzięki takiej nowatorskiej konwencji widzowi łatwiej utożsamiać się z głównym bohaterem.
Drugim oryginalnym pomysłem było umiejscowienie akcji w jednym zamkniętym pomieszczeniu, w tym wypadku wieżowcu, przez który czujemy taki bardzo specyficzny, klaustrofobiczny klimat. 
Trzecim ważnym elementem jest to, że wcielenie się w Johna McClane'a otworzyło Bruce'owi Willisowi furtkę do wielkiej kariery w kinie akcji i umiejscowiło go obok Sylvestra Stallone'a i Arnolda Schwarzeneggera na najwyższej półce bohaterów tego właśnie gatunku. Tym samym przejdziemy teraz do aktorstwa, które w tym filmie jest na naprawdę wysokim poziomie.




Na pierwszy plan wysuwają się dwie kreacje: pierwsza to oczywiście John McClane. W interpretacji Willisa jest to kapitalny bohater, zabawny, twardy, bardzo przekonujący w roli upierdliwego skurwiela, który za punk honoru dał sobie przeżyć, uratować żonę i zepsuć humor niemieckim złym bandziorom. Jeśli już jesteśmy przy bandziorach, to nie można nie wspomnieć o Hansie Gruberze. W tą postać wcielił się znakomity Alan Rickman, który we wspaniały sposób opanował żonglowanie akcentami. Wspaniale widać to w scenie spotkania Grubera z McClane'm gdy udaje on amerykańskiego zakładnika. Z drugiej strony jeśli nie znać pochodzenia Rickmana to pomyśleć można, że w tej roli obsadzono Niemca. Ponadto w jego roli zachwyca połączenie wyrafinowanego w działaniu eleganta z okrutnym, inteligentnym draniem. Mimo iż ta dwójka kradnie film to cały drugi plan nie schodzi poniżej wysokiego poziomu i tym samym zarówno żona policjanta, patrolowy Al Powell czy natrętny dziennikarz zapadają w pamięć.

"Die Hard" zachwyca stroną techniczną i inscenizacją scen akcji. Widząc już gotowy twór możemy nie zdawać sobie do końca sprawy jak trudne zadanie stało przed twórcami by film osadzony w jednym miejscu nie był nudny. Nie dzieje się tak gdyż reżyser świetnie wykorzystuje infrastrukturę budynku do jak najwymyślniejszych a zarazem w ścisłych granicach realizmu przedstawić zmagania gliniarza z bandziorami. Sceny akcji są również zapamiętane ze względu na ich brutalność. Do tej pory z uśmiechem na ustach wspominamy serię McClane'a z MP5 po niemieckich kolanach. Żartobliwie zawsze określamy tę scenę jako rozwalanie pomidorów. Ta scena jest najbardziej charakterystyczna, ale inne tego typu nie są wcale gorsze i tym samym stanowią dla nas wzór brutalnych strzelanin w filmach sensacyjnych. Oprawa audio to najwyższy poziom. Dźwięki wystrzałów są dla nas jako fanów militariów miodem dla uszu, wsłuchajcie się w długą sekwencję walenia po szybach, którą Willis okupuje rozwaleniem stopy. Charakterystyczna jest też muzyka, która świetnie łączy standardowe takty dla kina akcji ze świątecznym pierwiastkiem.


Czas na końcowe Yippe - ka - yey! Uwielbiamy zarówno opisywaną dzisiaj część jak i jej kontynuacje, na których opisanie czas przyjdzie później. "Szklana Pułapka" to klasyk pełną gębą. Wszystko co w niej zawarte jest idealne. Niepodrabiany stał się jej klimat i cała kultowa otoczka towarzysząca każdemu seansowi. Jeśli jeszcze jakimś cudem nie widzieliście heroicznego boju Willisa to nadchodzące święta są świetnym pretekstem do nadrobienia zaległości. Może nie jest to idealny film do świątecznego stołu, bo naszym babciom taki film może nie odpowiadać, ale warto zebrać męską część rodziny, niekoniecznie pełnoletnią, gdyż my widzieliśmy go już gdy na chleb mówiliśmy eb. Zamknijcie się w innym pokoju, podkręćcie głośność i na sam koniec zakrzyknijcie tryumfalne Yippe - ka - yey motherfucker! ;)

Dwayne & Hudson




9 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że będzie w te święta :D Zawsze z ojcem oglądamy. Świetne kino akcji :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety w tym roku w święta "Szklanej Pułapki" nie będzie w TV. Fanom pozostaje oglądanie ich ulubionych, świątecznych filmów na DVD ;)

      Hudson

      Usuń
    2. Przecież ona już niedawno była w TV. Wtedy mogłam sobie powtórzyć sens.
      Świetny film i wspaniale go zrecenzowaliście. Niesamowity klimat i genialny scenariusz.

      Usuń
  2. Ja też lubię "Szklaną pułapkę" i Johna McClane'a, jak mówi Ikalia niedawno był w telewizji i ja również oglądałem go w tym roku, mimo że znałem go już na pamięć. Nie powtórzyłem sobie tylko części trzeciej, bo mi się najmniej podobała. A jedynka i dwójka - świetne. Pokazują że dobry policjant nawet w święta wykonuje swoją pracę. Co ciekawe, inny hit tamtych czasów, "Zabójcza broń" także rozgrywa się w okresie świątecznym, ale bożonarodzeniowy klimat został w tym filmie mniej wyeksponowany niż w "Die Hard".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, ciekawe, że wspomniasz o "Zabójczej Broni" Mariuszu, bo dziś podjęliśmy decyzję dorzucenia jej do "Pełnej Bombki" właśnie ze względu na mniej wyrazisty świąteczny klimat aby przypomnieć o jakby nie patrzeć jednak, świątecznej otoczce tego równie wspaniałego klasyku:) I oczywiście wiemy, że już leciała "Pułapka" a nawet dwie. Świetnie, że ludzie do niej powracają znając ją na pamięć ale co wynika z opisu i opinii fanów przede wszystkim zasługuje na to.
      Dwayne

      Usuń
  3. Jeżuuu.... co się ze mną stało, że jak czytam tytuł "Szklana pułapka" to od razu mi przychodzi na myśl drugi tytuł... "Szklanką po łapkach"?! Mało tego, ten drugi tytuł nagle przesłania pierwszy. Nawet teraz, wierzcie lub nie, zrobiłam błąd pisząc tytuł opisywanego przez Was klasyka! Nie rozumiem zjawiska, ale to chyba pod off-topic podlega, więc się już przymykam.

    Otóż, "Szklaną Pułapkę" oglądałam dobre parę razy i za każdym razem wciąga mnie podobnie - to po pierwsze primo. Po drugie, dopiero dzisiaj mi uświadomiliście oryginalne brzmienie tytułu, które jak zwykle jest o niebo (a może piekło?) lepsze! "Die Hard". Dobry tytuł na bloga lifestyle'owego... Do diabła z tymi moimi dygresjami! Ja naprawdę gdzie indziej się tak nie zachowuję. Tu u Was jakoś tak jest... fajnie, jak z kumplami na intelektualnej imprezie, na której popija się Jacka Danielsa z butelki i ogląda filmy, przekrzykując, dyskutując i dławiąc się razem ze śmiechu. Ech...

    Co do konkretów (konkrety jak zwykle na końcu, kończ waść, wstydu oszczędź...) to jak dla mnie Bruce Willis to już jest klasyka aktora. Taka kultowa aktorska postać, która kojarzy się z mocnym, męskim kinem i wieloma westchnieniami kobiet. Jakiś piszczący pudel internetowy szczekał, że Willis się starzeje. Gdzie tam! Klasyki się nie starzeją, są jak wino! :)

    Także tego... pozdrowienia jak zawsze! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj...śmiem uważać koleżanko, że ten Jack Daniels to mógł być nie tylko u nas...ale i na Twoim biurku :D Heh, śmieję się. Wspominałem Ci już kiedyś, że bardzo lubię jak komentujesz bo to nie mniej barwne od tekstu jest ;) Fajnie, że piszesz, że u nas czujesz się tak swobodnie. To jeden z naszych celów, stworzyć zwartą społeczność która się pośmieje, pogada a czasem i nawet pokłóci. Apropos, mam nadzieję, że lubisz nas na facebooku? Tam czasem pojawiają się pewne ogłoszonka i można parę słów pozamieniać również ;)
      Pozdrawiam, Dwayne.

      Usuń
    2. Cholera, to Wy już tacy światowi jesteście... to za chwilkę tam Was polubię, co by te "pewne ogłoszonka" sobie poczytać :D
      Ekhm, żeby zachować kulturalny wyższo-intelektualny ton... panie Dwayne, jestem niezmiernie zaszczycona, dziękuję za zaproszenie do facebookowej społeczności, nie ośmielę się nie polubić. ;))

      Usuń
    3. Pani Zaakcentowana, to i ja oficjalnie jeszcze dopowiem - niezmiernie mi miło, że dołącza Pani do zaszczytnej grupy na jakże zaszczytnym...facebooku xD
      Cóż no, lepszego miejsca na tworzenie społeczności nie ma, więc trza przeboleć, że to nic innego jak słynny "fejs" :P
      Dwayne

      Usuń