Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

wtorek, 25 grudnia 2012

Opowieść Blogerów O Wigilijnej Klasyce [ Z Pełną Bombką ]

Nie ma chyba lepszego dnia do wspomnienia najsłynniejszej bodaj opowieści świątecznej. Opowieść ta miala wiele ekranizacji lecz my zajmiemy się najnowszą i zarazem najbardziej spektakularną odsłoną. Dawno już po pierwszej gwiazdce. Wszyscy objedliśmy się wigilijnymi daniami i wzięliśmy po prezencie. Co po niektórzy obejrzeli perypetie Clarka Griswolda - czyli czas jest idealny. Czas zacząć blogerską "Opowieść Wigilijną" ;)

Działo się to w wiktoriańskiej Anglii. Konkretnie w Londynie. Pośród mieszkańców był jeden, najbardziej nienawidzący świąt starzec. Gburowaty, skąpy właściciel kantoru. Żal mu było nawet dorzucić kawałka węgla do pieca, żeby jego kantor w ten wyjątkowy wigilijny wieczór choć raz nie straszył chłodem. Skoro jesteśmy już przy strachu, wspomnieć należy o 3 duchach które przybyły by zmienić charakter Scrooge. Ich wizytę poprzedził, duch zmarłego przed 7 laty wspólnika skąpca Scrooge'a - duch Marleya. Początkowo oporny na zmiany i przyjęcie do wiadomości rzeczy nadprzyrodzonych, rozgrywających się u niego w domu, Scrooge potrzebował bardzo silnych bodźców emocjonalnych. 3 duchy, będące zjawami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości stopniowo uwalniały w nim skrywane na dnie serca, emocje pozytywne jak i negatywne, choć mowa tu o wydarzeniach smutnych. Co by o starcu nie mówić, odczuć negatywnych miał co nie miara. Resztę historii zna chyba każdy więc pora przejść do walorów samego obrazu.


Za stworzenie na nowo tej klasycznej opowieści wziął się Robert Zemeckis. Należą mu się wielkie ukłony gdyż cały obraz jest zrobiony w nowoczesnej komputerowej technologii "motion picture". Znaczy to ni mniej, ni więcej, że aktorzy nie występują w tej produkcji dla jaj, ale mają autentyczny wpływ na mimikę czy motorykę swoich postaci. A Ci aktorzy to istna plejada gwiazd - Jim Carrey grający pierwsze skrzypce, Gary Oldman grający drugie skrzypce, Colin Firth przygrywający na trójkącie z daleka ;) Jest jeszcze Robin Wright-Penn choć ona, gra maksymalnie na klawesynie na jeszcze dalszym planie za Colinem. Zapomnieliśmy, że cymbały okupuje Bob Hoskins, na planie chyba ostatecznym :D W tym miejscu polecamy Wam film z oryginalną ścieżką dźwiękową. Może i nasz wypadł tutaj naprawdę dobrze ale posłuchać oryginalnych głosów tych aktorów będzie znacznie przyjemniej.


Nie możemy spodziewać się jakiejś wyjątkowości fabularnej. Zemeckis idzie jak po sznurku z książką w ręku. Ale to żadna wada. Ta wersja opowieści jest najlepszą i nie potrzebne jej żadne udoskonalenia czy zmiany czasu akcji jak inne duperele. Innowacją reżysera jest wspaniała animacja i wciągnięcie widza w wir nadprzyrodzonych wydarzeń. Takie produkcje nadają się absolutnie do wykorzystania formatu 3D który w "Opowieści Wigilijnej" jest idealnym środkiem podnoszącym walory. Jest kilka sekwencji które powinny zapaść w pamięć widza, np. czołówka z przelotem przez cały Londyn, czy pojawianie się kolejnych duchów. Świetnie odwzorowane twarze aktorów, którzy dzięki wspomnianej wyżej technice mieli pełny wachlarz możliwości zaprezentowania postaci.


Czy warto po raz kolejny oglądać "Opowieść Wigilijną" w nowej wersji? Odpowiedź jest prosta. Tak ;) Dodamy, że warto też do niej powracać, gdyż cała ta historia ma tak piękny i udekorowany w świąteczne ozdoby morał, że sprawdzi się za każdym razem gdy łakniemy gwiazdkowego klimatu. W szczególności polecamy to dzieło jak i samą książkę ponurakom nie dostrzegającym już gwiazdkowego uroku.
MERRY CHRISTAMS EVERYONE!

P.S: Spadamy, Mikołaj przyjechał ;)
Dwayne & Hudson
                                                                                                                   

2 komentarze:

  1. Widziałam wiele ekranizacji opowiadania Dickesna i o dziwo to jedno z lepszych :) Niby opowieść niezbyt wyszukana, ale przekazać jej czar i magię na ekran to już sztuka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Opowieść Wigilijną zawsze warto oglądać. Film bowiem ma nieprzemijające przesłanie. Może kogoś więc czegoś nauczy. Warto, warto i jeszcze raz warto.

    OdpowiedzUsuń