Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 14 listopada 2012

Martwica mózgu? - efekt gwarantowany [Z Pełnym Jajem]


Peter Jackson, zanim wysłał małych, śmieszny ludków na wycieczkę po Śródziemiu postanowił stworzyć inną historię osadzoną w gatunku kina gore. "Martwica mózgu" bo o niej mowa nie zrobiła na nas oszałamiającego wrażenia. Co tu dużo mówić, jest to film specyficzny, oryginalny i wyjątkowo dziwny. Patrząc na te przymiotniki, można pomyśleć, że to pozytywy, ale w rzeczywistości żaden z nich nie oddaje choćby w ćwierci tego jak fatalistycznym dziełem jest ten horror. Może my się nie znamy, ale aby to zweryfikować zapraszamy do zagłębienia się w naszą dyskusję.

Hudson: Zacznijmy może od tego, jakie ogólne odczucia miałeś po seansie "Martwicy mózgu"? Ja oglądałem ten film wczoraj i jeszcze do dzisiaj czuję w całym moim organizmie delikatny niesmak. Ty ten film oglądałeś już jakiś czas temu, więc Twoje zdanie może być bardziej chłodne. 

Dwayne: Faktycznie, miałem dużą nieprzyjemność zapoznać się z tym filmem już jakiś czas temu. Z uwagi na to, że w ruch idą to lata mój organizm zdążył się już otrząsnąć i odkazić innymi produkcjami. Z tego co pamiętam to na pewno chciało mi się rzygać. Co do innych odzewów mojej osoby już aż takiej pewności nie mam. Najogólniej mówiąc byłem totalnie zażenowany i zniesmaczony gdy to gówno przemykało przez mój bodajże monitor komputerowy. Teraz wypadałoby, żeby Cię o coś zapytać i pierwsze pytanie jakie mi przychodzi do głowy: ile razy wlewałeś zawartość miski do kibla?

Hudson: No tak trzeba przyznać, że to jedyne słuszne pytanie. Mój organizm ciągle jeszcze jest w szoku i nadal co jakiś czas kontrolnie odwiedzam wymieniony przez Ciebie kibel. Sam wiesz, że nie ma sensu brudzić domowych naczyń, bo mogłoby ich w końcu nie starczyć. Ale, żeby ta recenzja nie skupiała się tylko na obcych, których wydaliliśmy z siebie przez ten film to spytam się co myślisz o ogólnej fabule?



Dwayne: Ciężkie pytanie. Czuję się trochę jakbyś zapytał mnie o zdefiniowanie czasu jako zjawiska na świecie. Porównanie przyszło mi do głowy stąd, że w obu przypadkach rozmawialibyśmy o czymś czego de facto nie ma. Nie jestem filozofem czy fizykiem i nie chce się zagłębiać w istotę czasu ale mój statystyczny mózg uważa, że zarówno czasu jak i fabuły tego dzieła po prostu nie ma. Czas istnieje i to ludzie starają się go zdefiniować przez oznaczanie jego upływu, natomiast co do fabuły to wydaje mi się, że sprawa ma się tak samo. Tyle moich przemyśleń na temat fabuły "Martwicy mózgu". Mam do Ciebie pytanie zwrotne: co wąchał, czym popijał i czym przepalał Peter Jackson tworzący to coś?

Hudson: Na początku pogratuluję Ci tej fizjologicznej oceny fabuły. To prawda, że nie wiadomo co to w ogóle jest. Według opisu na Filmwebie jest to horror połączony z komedią. Wątków z horrorem pod jakąś specjalną lupą pewnie można się dopatrzeć, ale gdzie w tym wszystkim komedia, to ja nie wiem. Co do Twojego pytania to szczerze nie wiem, ale tak sobie myślę, że może Pan Jackson na początku kręcenia tej produkcji odwiedził, jedną z tropikalnych wysp, spotkał tego słynnego małpo - szczura, albo szczuro - małpę, cholera wie co to tak na prawdę było, ale jedno jest pewne, jego trucizna dawała takie działania, że mogła ona skłonić twórcę słynnej trylogii do zrobienia takiego błędu. 

Dwayne: Jest to jakieś wytłumaczenie. Na początku gdy mówiłeś frazę nie wiem, przypomniało mi się, że i ja po seansie, generalnie za wiele nie wiedziałem. Za sukces uznaję swoją wiedzę na temat usuwania z dysku różnego rodzaju plików. Petera Jacksona bardzo cenię za słynną trylogię ale na prawdę jestem skłonny posądzić go o konflikt z Nowo Zelandzkim prawem stanowiącym o wielkości posiadania środków halucynogennych na początku lat 90. Wspomniałeś o humorze w filmie. I tutaj się posłużę tym co dzisiaj powiedziałeś, że humor był tam tak czarny, że po prostu nie było go widać. Jest humor amerykański, brytyjski, polski i ten z Martwicy mózgu. Delikatnie mówiąc ten ostatni muszę uznać za mocno chujowy...

Hudson: No, czyli szczegółowy opis fabuły mamy już za sobą. Ci, którzy nie oglądali to w sumie tak od razu sobie pomyślałem, żeby go nie oglądali. Bo po co? Ale wiele osób ogląda filmy, ponieważ występują w nim jacyś znani i lubiani aktorzy. W "Martwicy" obsada jest tak super znana, że aż nikogo nie mogłem skojarzyć. Głównego bohatera gra aktor, którego nazwiska nie znam. Można powiedzieć, że jest to taki anonimowy aktor. Ale do rzeczy, to że gościu nie jest za bardzo znany o niczym nie świadczy, może przecież nadrabiać warsztatem aktorskim. W tym filmie niestety tego też nie zauważyłem, bo moim zdaniem to zarówno on jak i reszta obsady była bardziej sztywna, niż zombie które były najważniejsze w tym obrzydliwym filmie.

Dwayne: Zgodzę się z tym, że aktorzy nie muszą być znani żeby przyciągnąć do filmu o wartości tej warstwy decyduje jak wspomniałeś warsztat. Dla mnie osobiście, najwięcej warsztatu aktorskiego spośród całej ekipy miała szczuro - małpa zwana również małpo - szczurem. Chciałem powiedzieć coś więcej na ten temat, ale przypomniało mi się ucho, zarażonej starej baby, które sama wpierdoliła razem z budyniem i odechciało mi się już na ten moment dyskutować. Hudsonie, ratuj ciągłość dialogu.

Hudson: Przez to Twoje przypomnienie o uchu w budyniu, mnie też przypomniały się dwie cudowne sceny, po których zaniemówiłem. Przy wspomnianym przez Ciebie obiadku, był jeszcze taki smakowity moment gdzie z rany staruchy wytrysnęła jakaś ropa i wpadła do budyniu zaproszonego grubasa, a on to ze smakiem zjadł, a druga scena to ta jedna z końcowych gdy starucha dostała jakieś super moce zrobiła się wielka i naga i w sumie t wystarczyło, żebym zaniemówił. Nie wiem co my teraz zrobimy, bo już nie ma osoby, która dalej poprowadzi tą rozmowę. Chyba musimy po kogoś w tym momencie zadzwonić, albo lepiej napisać bo ja nadal jestem zamurowany.
Scena z kosiarką jest tak brutalna, że nie odważyliśmy się jej pokazać. Ale za to macie zdjęcie samej kosiarki. Fajna nie? ;)

Dwayne: Yyyyyy yyyyy... Czekaj, może zadzwonimy po szpital psychiatryczny i poprosimy o serie elektrowstrząsów a za receptę uznamy znajomość filmu "Martwica mózgu". Gdy już się otrząśniemy wrócimy z kolejnym tekstem i obiecujemy, że w jego trakcie nie doznamy pomroczności jasnej jak w tym przypadku.

Niezidentyfikowany osobnik: Chłopaki bardzo chcieli dokonać podsumowania jednak zdrowie psychiczne nie pozwoliło im na to. W tym momencie obaj leżą na intensywnej terapii i leczą się z tego filmu. Znając ich mogę zaręczyć, że rozumieją oni konwencję kina gatunkowego i mają świadomość zróżnicowania gustu widzów, ale tego jak się może komuś podobać "Martwica mózgu" nie zrozumieją i żadne leczenie im w tym nie pomoże. 

Dwayne & Hudson & Ktoś

6 komentarze:

  1. Film ten rzeczywiście jest dość specyficzny, też po jego obejrzeniu czułem niesmak, ale jest to bardzo udana komedia. Ja śmiałem się do rozpuku do momentu, gdy matka głównego bohatera zamieniła się w wielkiego szczura. To już była przeginka, a tak film jest taką nieco kiczowatą ciekawostką dla fanów Jacksona, lub tych którzy potrzebują masażu brzucha w stylu "Grindhouse" lub pierwszej części "Od zmierzchu do świtu".

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie oglądałem jeszcze tego filmu, ale i nie mam szczególnej ochoty. W zasadzie ze sterego Jacksona widziałem tylko jego pierwszy film - Zły Smak i dla mnie to po prostu dno. Nie kupuję tego gore-czarnego humoru w jego wykonaniu. Ale co mnie dziwi, że po tym jak tworzył same filmy klasy B albo i dalej, ktoś nagle wpadł na pomysł, żeby powierzyć mu mega produkcję jaką był Władca Pierścieni. Ba, dziwi mnie że on sobie poradził i zrobił jedne z najlepszych filmów w historii. I za Władcę go szanuję. Ale nie chce wracać do jego przeszłości:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jego wczesnych filmów warto obejrzeć ostatni film Michaela J. Foxa czyli "Przerażacze" (The Frighteners). A co do powierzenia Jacksonowi "Władcy Pierścieni" to nikt mu jej nie powierzył, sam z siebie się za to zabrał, bo zawsze był wielkim fanem "LOTRA". Po prostu w końcu wywalczył ze spadkobiercami możliwość realizacji i się zabrał za to z dużym budżetem i znanymi nazwiskami. ;)

      Usuń
    2. Zgodzę się z Lupusem co do "Przerażaczy". Faktycznie film wart zobaczenia, coś zupełnie innego aniżeli LOTR czy jeżdżona powyżej "Martwica Mózgu". A o wspomnianym przez Simona "Złym Smaku" nie słyszałem ale nie chcę tego oglądać, bo skoro to znów gore-czarny humor to ewidentnie musi to być dla mnie w odbiorze tragiczne :)
      Pozdrawiam chłopaki, Dwayne.

      Usuń
    3. No pewnie Lupus, bo on był zapaleńcem i LOTRA uwielbiał. Podobnie jak King konga z lat 30 i marzył o remake'u. Ale ktoś musiał mu tę kasę wyłożyć (dużo kasy) i zaufać, a po tym co kręcił wcześniej, to na pewno nie była łatwa decyzja. Z King Kongiem już było o wiele łatwiej.

      Usuń
  3. Ja od razu wpadłam we wszechogarniającą pompę jak tylko zobaczyłam, że piszecie o tym filmie :D W 100% się zgadzam z treścią Waszej wypowiedzi. Dlaczemu pompa? Bo kiedyś chciałam pójść na filmoznawstwo i z tej okazji zapisałam się na półroczne kółko filmowe... Ten film był jednym z pierwszych jakie obejrzeliśmy z grupą i omawialiśmy... Nie dość, że przełożyliśmy to na "zatydzień" to w dodatku na następnym spotkaniu części grupy już nie było...Sama miałam problemy z odżywianiem się następnego dnia^^ jednak warto dodać, że idzie się popłakać ze śmiechu...

    OdpowiedzUsuń