Zaczęło się rewelacyjnie, część pierwsza "Piły" od której zaczęliśmy swoją przygodę z typem Gore, urzekła nas w pełni. Kolejne części mówiąc delikatnie dupy nam już nie urwały. Zamiast pójść, tak jak to miało miejsce w części pierwszej we wciągającą fabułę, scenarzyści postanowili wciągać włosy bohaterom w jakieś dziwne mechanizmy, co wiązało się z nietypowym zabiegiem plastycznym, który pozbawiał bohaterkę skóry i eksponował jej naturalne wnętrze. Efekt? Nówka sztuka nieśmigana.
Innym zajebistym pomysłem na poprawienie urody i odciążenie zmysłu wzroku było wsadzenie bohaterowi noży w oczy, a to wszystko w pięknym 3D. Nie wiemy czy miało to przyciągnąć "wzrok" widzów, czy skierować otwór gębowy w stronę pudełka po zjedzonym jeszcze przed reklamami popcornem i wywołać hafta.
Wyobraźcie sobie jeszcze scenę, w której widzimy gościa przypiętego zardzewiałymi łańcuchami z każdej strony. Niestety nie pamiętamy czy jeden z owych podprowadzonych łańcuchów był zamieszczony w najciemniejszym elemencie ciała bohatera. Jedno jest pewne, aby uciec przed tykającą bombą, postać musiała zagrać w "zerwanie się psa z łańcucha". Czy się udało? Nie zachęcamy, ale jeżeli chcecie zobaczcie to sami.
Postacią scalającą wszystkie części, nieważne czy oddychającą samą, z respiratora czy z pod ziemi jest wielki mistrz cierpienia i nieoceniony architekt narzędzi tortur/eksterminacji, pan Jigsaw. Człowiek o skomplikowanym profilu psychologicznym, który w ciągu całej serii umarł ze 150 razy. Nie przeszkadza to jednak w pierwszoplanowości postaci, gdyż zostawił rzeszę następców i pełno wskazówek. Nie zdziwiłoby nas gdyby w 15. części wskazówki znalazły się w czeluściach Rowu Mariańskiego, 20. na Marsie, a 50. w dupie jednego z głównych bohaterów. Trzymamy kciuki za scenarzystów kultowej serii i liczymy, że ich kolejne produkcje dadzą nam wiele tematów do "profesjonalnej" analizy.
Opisywany gatunek ma jeszcze przynajmniej kilka propozycji na ucztę kinomana, jednym z takich dzieł jest "Dom woskowych ciał". Cóż więcej pisać o tych filmach. Można napisać o aktorstwie czy muzyce, ale po co skoro w tych kategoriach jest naprawdę kiepściutko. Możemy pochwalić tylko twórców za realistycznie urywane głowy, miażdżone korpusy, czy inne rozczłonkowania, oraz to, że potrafią trafić w target i zarobić niemałe pieniądze. Wspomnieć należy również o popularności. Jakby na to nie patrzeć, chociaż nie jest to gatunek który lubimy i chociaż się nad nim poznęcaliśmy w tym tekście to i tak postanowiliśmy zobaczyć te produkcje.
A wam jak podobają się horrory typu gore?
Dwayne&Hudson
Ogólnie horrory typu "gore" jakoś do mnie nie przemawiają i średnio się nimi interesuję. Serię "Piły" oglądałem i zgadzam się z tym co napisaliście. Ja jednak swoją przygodę z "gore" rozpocząłem... od "Martwicy mózgu", gościa od "Władcy pierścionka" :) Może być to spore zaskoczenie, ale zaliczam ten film właśnie do tego podgatunku :) Pozdrawiam, i zapraszam do siebie :D
OdpowiedzUsuńKino typu "gore" to chyba nie jest wynalazek naszej epoki, a na pewno nie ostatniej dekady. Jego korzeni należy szukać już w latach 80. Nie powinno się też ich szukać w Hollywood, a raczej w krajach azjatyckich skąd przeszło do masowych producentów w Stanach. Współczesne odczytania tego gatunku to bardziej odświeżenie z zastosowaniem najnowocześniejszej technologii. A za pierwszy tego typu film z nowego odczytania uznaje się "Cube", który stał się wzorcem dla "Piły".
OdpowiedzUsuńOczywiście, zdajemy sobie sprawę z tego, że "gore" to nie wynalazek ostatniej dekady. Być może nie do końca zrozumiale to ujęliśmy. Wspomnieliśmy o brylowaniu w ostatniej dekadzie ponieważ to w niej nastąpiła eskalacja produkcji tego typu kina. Pamiętamy zarówna o azjatyckich wpływach jak i wspomnianej przez Mańka, nowozelandzkiej "Martwicy mózgu".
UsuńTo dlaczego we wstępie piszeta że zaczeliśta przyodę z gore od pił i hosteli? Ujeliśta to w sposób jak najbardziej zrozumiały lub nawet zarozumiały. Zamiast w\w warto może by było zacząć od ciekawszych lepszych pozycji aby wyrobić sobie zdanie o gore, bo piły hostele to takie filmy pod szerszą publiczkę i słabo się mają do najlepszych reprezentantów gatunku których przeciętny widz już nie zdzierży.
OdpowiedzUsuń