Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 25 stycznia 2013

Promienie namiętności - część czwarta [Z Pełnym Jajem]



"Ryba Pariba Dolce Wita", ekskluzywny lokal taneczno, muzyczno, alkoholowy, bił drewnianym neonem na jakieś 30 cm. w dal. Zakochańce Armando Zorro De La Vega i Miranda Esmeralda Kinszasa dostrzegli ten napis zemdleli z wycieńczenia. Huk uderzających ciał o beton był tak donośny, że gdyby nie muza puszczona na fula z pewnością ktoś by to usłyszał i się zainteresował. Niestety "Ryba Pariba" była pogrążona jedynie w tanach i śpiewach koncertowo klubowych. Szczęśliwie dla zakochanej pary, lokal opuścił pies w celu sikania. Za cel wybrał sobie dwa leżące ciała. Dzięki ciepłej cieczy, która spłynęła po twarzy Zorra, ten ocknął się i przypomniał po co tu przybyli. Odpędzając niesfornego psiaka zbudził ukochaną siarczystą flugą, poprzedzoną kopniakiem w dupę. Pomyślicie, że straszny łobuz z Zorra, ale jak winić człowieka, który kieruje się wytycznymi w głowie "na konie działało". W końcu udało im się wejść do lokalu...

W Akakuppo w drzwiach lepianki zamieszkiwanej przez uciekinierów podnosił się ze strasznym bólem głowy El Maria Desperados De Rutko - najlepszy łowca ludzi w obu Amerykach i środkowej też. Opierając się o drąga z którym niezmiennie podróżował, wstał i znowu upadł. Z powodu porządnego trzaśnięcia się w łeb zapomniał kim jest i dlaczego jest taki paskudny. Patrząc w lustro ogarniając swoje rysy miał ochotę na nich usiąść. Kiedy zorientował się, że nie należy do minimalnego odsetku populacji, która umie usiąść na twarzy dupą zaprzestał prób. Była to jedyna pewna rzecz jaką wiedział. Zaczął myśleć po co on jest w tym domu i przyszło mu do głowy, że jest tu chyba cieciem. Na drąga zamontował szmatę i począł myć na mokro okna. Dziwiło go trochę czemu w domu stoi jeszcze koń, ale uznał, że widocznie to taki wystrój wnętrza. Na sugestie sprzątania, która pojawiła we łbie, mógł wpłynąć totalny syf w całym domu i ogólny nieład. Jak skończyć myć okno to umył parapet i zaczął gotować obiad. Jak gotował to umył podłogę, a potem złapał płyn do mycia naczyń i wyprał nim pościel. Nie zastając w dalszym ciągu nikogo w domu postanowił, że wypierze skarpetki i pójdzie spać na konia.



Na dansingu, pojawiły się pierwsze problemy. Bramkarz nie chciał wpuścić Zorra gdyż wystawały mu z kieszeni kawałki łajna, nie miał wieczorowego obuwia i według ochroniarza nie umył zębów. Kinszasa walczyła o wstęp dla kochanka całą sobą, gdy wróciła po 15 minutach w towarzystwie bramkarza Armando dostał przyzwolenie na zabawę. A w klubie zabawa była ogromna. Na parkiecie o wymiarach 3 metry na 2 metry bawiło się przynajmniej 50 osób. Nie przeszkadzało im to, że taniec ogranicza się do poruszania małymi palcami u stóp. Wodzirej puszczając coraz szybszą muzykę, któą doskonale było słychać na zewnątrz, czego nie można było powiedzieć o "wewnątrz", ciepło zachęcał gości "bawić się kurwa albo won". Przy tak sympatycznym choć zdecydowanym nakazie Armando powiedział do Kinszasy idę się narąbać a ty rób co chcesz. Kinszasa powiedziała:
- to miał być nasz romantyczny wieczór
- dobra tam, no przecież jest. Chodź ze mną. Odparł De La Vega.
W celu przeciśnięcia się przez parkiet Zorro przytomnie zasadził kopa osobie najbliżej krawędzi co dało swobodne przejście na całej długości dansingu. Droga do baru stała już otworem. Gdy tam dotarli spojrzeli w menu a tam na dziesięcio stronnicowym drinko spisie widniało piwo "z pampy" oraz kilka drinków: "Pariba Drink", "Ryba Delux" i "Dolce Płacisz procenty tracisz". Do zjedzenia był jakże wytrawny chudy śledzik. Kinszasa zażyczyła sobie dwa deluxy i danie dnia albo dyskoteki. Armando zagłuszając muzykę szepnął:
-Najmocniejsze co macie i ile macie.
Zabawa trwa...

W Las Rias De Las Janeiras wyjątkowo znów wzeszło słońce. Mieszkańcy szykowali się do pracy, szkoły lub do uprawiania leserstwa. Don Madonna ojciec Kinszasy porzucił zarobki we firmie i od rana do nocy czekał na wieści od tropiciela De Rutki. Pozostając bezrobotnym, zdziadział i zachęcił do pracy żonnę Mariannę Hosannę. Żonna nie chciała i nie umiała pracować więc wszyscy siedzieli na dupie i nic nie robili. Skłaniało ich to do rozmowy na temat losów córki. Zaczynał zawsze Don.
- Wysłałem tego brudasa Desperadosa żeby mi odnalazł córkę, a on od dwóch miesięcy nawet do mnie nie zadzwonił i jedyny kontakt mam z jego automatyczną sekretarką, która mówi, że "nie ma takiego numeru". Co więcej zapłaciłem mu nie wiem ile, ale na pewno wszystko co miałem na koncie i widziałem, że zanim ten debil wyjechał z miasta to całą kasę wysłał do Izraela i do Moskwy.
- Czemu się dziwisz? Uwierzyłeś jakiemuś bezdomnemu, że zna świetnego tropiciela a jak na moje oko to ten tropiciel w dupie był i gówno widział. Pewnie to jego koleżka z pod budki z piwem i się tytułuje jako łowca ludzi. Zwykły dziad śmierdzący - powiedziała Hosanna
- Ojcze i matko w razie co powiesi się tego brudasa razem z jego koniem - inteligentnie wtrącił Jajo Kapsztad.
Don Madonna zripostował:
- Głupi jesteś jak ten grzejnik, ale teraz masz rację. Moja krew. Po prostu wyelyminujemy dziada i sami znajdziemy Kinszasę. Ale ty na pewno nie siedzisz w mapie i nie liczysz kilometrów. Ale powiedz mi synu jak tam w szkole?
- Dobrze nie jest. Oni się wszyscy na mnie uwzięli, każą mu liczyć do 100 i umieć jakąś tabliczkę mnożenia, a jak powiedziałem nauczycielowi, żeby turlał dropsa to wysłał mnie do kąta założył ośle uszy i kazał muczeć. Długo tak nie wytrzymałem, więc mu najebałem. Raczej do szkoły już nie wrócę. To nie dla mnie. Ale nie martw się teraz będę miał więcej czasu i mogę się zająć poszukiwaniami mojej siostry i tego gównozmiota ze stajni.



Dyskoteka dobiegała już końca. Wodzirej leżał już nieprzytomny za stanowiskiem muzycznym, barman pił razem z Armando kolejne trunki, a Kinszasa płaciła za każdego drinka u bramkarzy na zapleczu. Parkiet nie pękał już w szwach ponieważ 3/4 tańczących zemdlało w wyniku ścisku podwyższając samymi sobą poziom parkietu tanecznego. Gdy Kinszasa wróciła po raz kolejny z zaplecza, zastała De La Vegę przewieszonego przez bar i kompletnie nieprzytomnego. Impreza właśnie się skończyła co obwieściły Zmotoryzowane Obwody Milicji Obywatelskiej aresztujący bramkarzy za jawny handel specyfikami narkotycznymi z UFO na czele. Kinszasa wzięła Zorra na bary i rozpoczęła drogę krzyżową do domu. ponad 50 kilometrów było przed nią. Po 30 dniach wędrówki Miranda dotarła do swych progów i od razu jej podejrzenie zbudził względnie czysty stan podwórka, nagle uchyliły się drzwi wejściowe i stanął w nich De Rutko dostrzegawszy Mirandę początkowo przyjazny wzrok zmienił się w szaleńcze wiercenie oczami. Konfrontacja była nieunikniona...

Dwayne&Hudson

0 komentarze:

Prześlij komentarz