Dwayne:
Cześć Hudson J
Hudson:
Cześć J
Dwayne:
Będzie trochę śmiechu, ponieważ jak sam się orientujesz zastosujemy dziś nową
formę – nagrania dialogu polegającym jak się domyślacie na autentycznym
rozmawianiu, co jest czymś innym od tego co umieszczaliśmy na blogu przy
wcześniejszych tekstach – dialogach J Nasz pierwszy temat to „Django”.
Chciałbym żebyśmy porozmawiali na temat naszych odczuć na temat tego filmu
właśnie i być może jego szansach Oscarowych. Ponadto czy Tarantino się
sprawdził, czy film nas przede wszystkim nie zawiódł, czy zaskoczył. Także…
proszę, mów :D
Hudson: Okej :D Jeżeli już jesteśmy prze debiutach to
warto też wspomnieć, że jest to podwójny debiut na naszym blogu pod względem
tego, że pierwszy raz opisujemy western
oraz tego, że chyba pierwszy raz bierzemy się za kino Quentina Tarantino,
prawda?
Dwayne:
Wydaje mi się, że tak. Jeżeli nie pisaliśmy o „Pulp Fiction” ani o
„Bękartach..” to raczej będzie to pierwszy film J
Hudson:
Zobaczymy jak to nam teraz wyjdzie. Hmm, film jest tak naprawdę gruby, trzeba
przyznać , że Tarantino w najwyższej formie…
Dwayne:Dlaczego?
Hudson:
…dlaczego… Cóż, jest brutalnie…
Dwayne: Noo jest :D
Hudson:
Są świetne dialogi jak to u Tarantino bywa, aktorsko jak zwykle na najwyższym
poziomie. W ogóle… Kto występuje w tym filmie, prawda? Jest taka plejada, że to
się może chyba już każdemu podobać. Kto nie zna takich gwiazd jak Samuel L.
Jackson czy Leonardo Di Caprio?
Dwayne:
Dokładnie. Tylko tak, do obsady może zaraz przejdę ale wspomniałeś o dialogach
i tutaj zatrzymałbym się przez chwilkę i z Tobą troszeczkę podyskutował.
Oczywiście zgadzam się, że dialogi są bardzo dobre i film się również przez to ogląda z wielkim
zainteresowaniem . Aczkolwiek ja miałem odczucie, podkreślam, że nie negatywne
żeby mnie nie zlinczowano :D Odczucie pt. że w tym filmie jest jakby mniej gier
słownych, utarczek słownych, mniej tego takiego… jakby to ująć… takiej maestrii
dialogu, jak to u Tarantino.
Hudson:
Tarantinowskiego stylu, tak?
Dwayne: Takiego może natłoku tego stylu… Tak jak było w „Pulp Fiction”, tak jak mieliśmy nawet w „Bękartach…” w niektórych scenach dialogowych. Tutaj z tego typu scen chyba najbardziej utkwił mi mocno humorystyczny dialog apropos worów na głowie :D Tam zdecydowanie jest multum tego Tarantino . Ale w całym filmie nie ma po prostu tego aż tyle. Jednak z drugiej strony , powiem, że nie jest to jakby wymagane bo sam film w sobie jest na tyle świetnie zbudowany, że nie wymaga, odnosząc do „Pulp Fiction”- pieprzenia o majonezie i „Royalu z serem”.
Hudson:
Znaczy tak, moim zdaniem to co zrobił Tarantino w „Pulp Fiction” jest już chyba
nie do przeskoczenia, to był majstersztyk i tego nie pobije już chyba nawet on
sam. To było jedno i jedyne J
Dwayne:
No tak, ciekawy wniosek. Ja też się z tym zgodzę.
Hudson:
A co do „Django”. Tutaj dialogów faktycznie nie ma aż tyle takich kultowych. No
wspomniane przez Ciebie „wory”, ja bym dorzucił jeszcze rozmowę w tej willi czy
tam w tym… jak to nazwać?
Dwayne:
W „Candylandzie”?
Hudson:
O właśnie! Di Caprio przy stole – dyskusja też dosyć ciekawa. I do tego jeszcze
bym dorzucił dialogi które wykonuje Waltz przy swojej „robocie”, że tak powiem J
Dwayne:
Oj tak, tak, tak J
Hudson:
To są takie rozmowy które mi najbardziej utkwiły tutaj z „Django”…
Dwayne:
…i faktycznie trzymają ten styl Quentina.
Hudson:
Fakt. Jakoś tam Tarantino troszeczkę się zmienia, troszeczkę więcej akcji
wprowadza do swoich filmów,nie?
Dwayne:
Tak. I już w „Bękartach” było jej nawet sporo powiedziałbym. No i tutaj taka
scena strzelaniny zahaczająca trochę o fetyszyzm krwi chyba (śmiech). Bo to co
się dzieje w willi, to ja się czegoś takiego nie spodziewałem. Dla mnie scena…
no genialna no.
Hudson:
Tam to już nie tyle Tarantino, co Rodriguezem trochę śmierdziało. Taka sieka,
że… (śmiech).
Dwayne:
Praktycznie każdy strzał z broni odhaczony na ciele każdego, nieważne czy
żywego czy martwego (śmiech).
Hudson:
Bez pustych przelotów, tak zwanych J Rozwałka na całego. Ale to
dobrze, o to też chodzi w filmach Tarantino między innymi. Ma być brutalnie,
krwiście i tak było.
Dwayne:
I specyficznie. I tak naprawdę było. Wspominałeś o aktorstwie, może byśmy się
faktycznie zatrzymali bo… no jest grubo.
Hudson:
Oj tak, tak.
Dwayne:
Di Caprio kapitalny.
Hudson: Tak. Może dodajmy, że trzyma poziom już od pewnego momentu i jest już teraz jednym z moich ulubionych aktorów. Ostatnio nawet się pojawiła informacja o tym, że on tam chce sobie zrobić dłuższą przerwę. Trochę smutna wiadomość...
Dwayne:
Miejmy nadzieję, że to jakieś plotki. Bo akurat jak zaczął grać to chce
kończyć, tak? (Śmiech)
Hudson:
Wiesz no niby przerwa. Miejmy nadzieję, że to nie będzie przerwa ostateczna.
Dwayne:
Pewnie, że tak. Waltz – druga nominacja do Oscara pod skrzydłami Quentina.
Hudson:
Druga zasłużona.
Dwayne:
No oczywiście. Właśnie to chciałem powiedzieć. Znowu super charakterystyczna
rola. Ja powiem krótko, Waltz jest po prostu genialny.
Hudson:
Znaczy tak, rola jest niby podobna do tej z „Bękartów Wojny”, ale jednak
zupełnie inna nie? Też jest taka trochę zwariowana, trochę można nawet
powiedzieć, że debili styczna J, lecz tutaj jest bardziej
pozytywny. W „Bękartach” to była postać typowego „Bad assa”, czarnego
charakteru. W „Django” jest coś innego, ale jednak w tym fajnym stylu, który
zapoczątkował wcześniej wymieniony film.
Dwayne:
Tak, no właśnie wspomniałeś o tym, co ja również chciałem dodać, że podstawową
różnicą między postaciami Landy i Schultza jest motywacja: tam był to bohater
negatywny, tutaj jednak jest bohaterem pozytywnym.
Hudson:
Wiadomo jaką ma rolę, wiadomo kim on jest w filmie, ale wiadomo również kogo
eliminuje.
Dwayne:
Dokładnie J. I skoro już jesteśmy przy aktorstwie to Jamiego
zostawił bym na koniec, a wcześniej wspomniałbym o dla mnie wielkim powrocie
Samuela L. Jacksona.
Hudson: Można
powiedzieć, że wielki powrót, Samuela na duże ekrany.
Dwayne:
Znaczy się on grywał w „Avengers” czy „Iron manie” grał tego całego Nicka Fury’ego...
Hudson:
Ale nie były to aż tak charakterystyczne role.
Dwayne:
To prawda, to nie taki Jackson jakiego ja lubię, a tutaj jeszcze dodatkowy
aspekt, czyli charakteryzacja na takiego dziada J. Co ciekawe czarnego
rasistowskiego dziada. Kapitalnie to wyszło chłopakom.
Hudson:
Taki lizus jeszcze do tego, można wręcz powiedzieć, że włazidup J
Dwayne:
Taki kawał dziada po prostu, tak bym go streścił. Świetna rola, świetny powrót,
duża niespodzianka i dużą frajdę sprawiało patrzenie na niego. No i może teraz
Jamie Foxx, paradoksalnie: postać główna, a zrobiła na mnie najmniejsze
wrażenie, z tym że nie jest w tym przypadku dla mnie synonimem małego, bo Jamie
zawsze był spoko i taki również jest dla mnie w tym filmie.
Hudson:
No tak, bez jakiś większych rewelacji, bez jakiejś super charakterystycznej
roli, ale trzymał poziom i to jest najważniejsze...
Dwayne: Dobrze szczelałJ
Hudson:
Szczelał kapitalnie, ale w tym miejscu trzeba powiedzieć, że miał wielką
konkurencję w tej produkcji, w postaci tych aktorów, którymi zachwycaliśmy się
wcześniej. Ciężko takie role przebić.
Dwayne:
Przede wszystkim charakter jego postaci nie pozwalał na jakieś wybitne
szarżowanie, bo jego postać co by nie mówić była zbudowana sztampowo. Nie jest
to oczywiście zarzut, ale przy postaci Di Caprio, Jacksona czy Waltza można
było szarżować, a Jamie był taki ikoniczny.
Hudson:
Można stwierdzić, że był takim świetnym dodatkiem do wyżej wymienionej trójki. J
Dwayne:
To prawda, można użyć takiego stwierdzenia. No i jeszcze sama forma tego filmu,
ja odebrałem go z jednej strony jako taki typowy western pod względem osi
fabularnej, czyli jest sobie bohater, na początku jest nietajnie, potem trzeba
się zmierzyć z tymi przeciwnościami, a na końcu jest tak jak ma być, nie chcę spolerować,
aczkolwiek jeżeli mowa o klasycznym westernie to z całym szacunkiem czytelnicy,
ale każdy wie o co chodzi tak jak mi tam podpowiedziałeś, a z drugiej strony
jest Tarrantinowski pierwiastek i to dodaje mocną nutę pastiszu.
Hudson: Trudno
się tutaj nie zgodzić. Ja jako osoba, która za westernami delikatnie mówiąc nie
przepada i jakiegoś wielkiego pojęcia na ich temat nie mam, ale no cóż,
występuje tutaj facet, który można powiedzieć, że jest takim mścicielem i to
jest bardzo charakterystyczne jeżeli chodzi o ten gatunek. Skracając jest to
western ze sporą dawką jak Ty to świetnie ująłeś pastiszu. Quentin po prostu po
raz kolejny się pobawił. Zrobił kolejny gatunek filmu w swoim stylu i wszystko
jest na swoim miejscu. Ekstra teraz tylko pytanie co on zrobi dalej. Był już
film wojenny, był gangsterski, teraz mamy western to co kolejne? Może Science –
fiction? J
Dwayne:
Nie wiem, nie wiem, ale w sumie jestem o niego spokojny bo za co by się nie
wziął to wychodzi z tego przynajmniej rewelacja. Wyjątkiem tutaj jest „Kill
Bill”, którego zupełnie nie lubię, zupełnie mi nie pot rzedł i prawie, że film
do jaja J
Hudson:
Tak ja się tutaj zgodzę, że „Kill Bill” to jest to może nie tyle produkcja nieudana
co po prostu nie jest w moim stylu. On jest dobry, ale taki klimat trzeba
lubić.
Dwayne:
Jakieś takie połączenie, zresztą nie ważne bo będziemy teraz dyskutować nie o
tym filmie o którym ma być ten tekst.
Hudson: Skończę
ten wątek krótko, po prostu nie nasza bajka J.
Dwayne:
Wracając do „Django”. Tak polecę teraz schematem z naszych typowo piśmienniczych
artykułów. Strona techniczna i na początek muzyka, dla mnie ponownie rewelacja,
świetne wpadające w ucho nuty, no i bardzo przypadła mi do gustu piosenka
tytułowa, początkowa o Django.J
Hudson:
W tym obrazie muzyka to jest naprawdę bardzo wysoka półka. Bardzo fajnie się
jej słucha. Jeżeli by nie było „Skyfalla” i piosenki Adele to myślę, że „Django”
ma ją najlepszą. Ale „Skyfall” jest i tytułowy utwór „Django” może zająć co
najwyżej drugie miejsceJ. Fajnie wpadające w ucho, trochę
westernowe, ale nie do końca.
Dwayne:
No tak jak cały film, trochę western ale nie do końca J
Hudson: Tyle
o muzyce możemy powiedzieć. Jeżeli jesteśmy już przy stronie technicznej no to
co w sumie zdjęcia, które zrobiły na mnie niezłe wrażenie...
Dwayne:
Na mnie nawet bardzo duże.
Hudson:
Bardzo fajnie ten westernowy światek był pokazany. Wszystkie charakterystyczne
elementy z tego gatunku były świetnie pokazane.
Dwayne:
I jeszcze bardzo dobra realizacja scen akcji. Krew taka jak trzebaJ, strzały słyszalne tak jak mają być słyszalne i
strzelanie bicza też porządneJ.
Hudson:
Z tym biczem to brzmi jakbyśmy w trochę inny gatunek uderzaliJ
Dwayne:
Każdy zobaczy to oceni czy to ten gatunek, czy to ta niszówkaJ
Hudson:
Może następny projekt Tarrantino będzie w tym gatunku (śmiech)
Dwayne:
Tarrantino w porno, no ciekawe by to było aczkolwiek chyba jednak nie J
Hudson:
On jako jedyny jest do tego zdolny.
Dwayne:
Tak, ale w tym wypadku film musiałby mieć kategorię RR, albo nawet i Z J. No i teraz już taki ostatni aspekt, wspominałem o
tym na początku czyli Oscarówka. Widzieliśmy już kilka tytułów nominowanych i
na razie chyba według mnie „Django” albo „Lincoln”. Podsumujmy co widzieliśmy: „Operację
Argo”, „Poradnik pozytywnego myślenia” i ja widziałem „Lincolna”. Na ten moment
dla mnie albo „Lincoln” albo „Django”. Ten pierwszy chyba bardziej Oscarowy,
ale „Django”... Już sam nie wiem na ten moment albo to albo to. :)
Hudson:
Ja powiem tak, ja bardzo bym chciał, żeby „Django” dostał Oscara bo to
faktycznie jest świetny film, ale obawiam się, że akademia kolejnego projektu
Quentina nie doceni. Oni jakoś tak Tarrantino omijają szerokim łukiem i nawet
jak była nominacja dla „Bękartów wojny” za scenariusz oryginalny, to dostał go
wtedy bodajże „Hurt Locker”.
Dwayne:
Chyba tak i chyba nas to wtedy nawet mocno śmieszyło.
Hudson: No
tak, bo zbyt oryginalny to on niestety nie był. „Django” ma nominację i do
najlepszego filmu i do scenariusza oryginalnego. Na ten moment to w obu
kategoriach jest najlepszy. Myślę jednak, że akademia będzie innego zdania. To
będzie nasz faworyt, a Quentin ponownie zostanie z niczym J
Dwayne: Niech już chociaż ten „Skyfall” dostanie za piosenkę i za zdjęcia, to już będzie całkiem nieźle J
Hudson:
Jeżeli już jesteśmy przy temacie Oscarów, to pytanie czy Waltz go dostanie za
rolę drugoplanową?
Dwayne:
Też ciekawa kwestia, w sumie tak jak mówiliśmy, podobna rola jak w „Bękartach”
tam dostał Oscara i tutaj moim zdaniem nie dostanie, dlatego, że akademia moim
zdaniem doceniła genialną, kolejną rolę nominacją, ale głównej nagrody nie
będzie, dlatego, że rola jest zbudowana podobnie. Tamta była stosunkowo
niedawno, no i chyba trzeci najważniejszy czynnik czyli konkurencja jest
niesamowita.
Hudson:
Oj tak. Takiej konkurencji dawno nie pamiętam. Nie wiem czy w ogóle czy
kiedykolwiek taka była. Mamy Waltza, DeNiro, Tommy Lee Jonesa, Arkina i jeszcze
na dodatek Seymour – Hoffmana...
Dwayne: Którego
roli jeszcze nie widzieliśmy, ale on słabych ról nie ma, więc zapewne też
bardzo mocno się będzie liczył. Kto jednak w tej kategorii Oscara dostanie to
będzie dobrze.
Hudson:
Wiadomo, tutaj każdy aktor jest świetny. I mimo to, że filmu z Seymour
Hoffmanem jeszcze nie widzieliśmy to możemy w ciemno stwierdzić, że na pewno
zagrał tam świetnie.
Dwayne:
I tyle. Myślę że trzeba przejść do podsumowania i kiedy nadrobimy już kolejne
oscarowe propozycje to może wtedy nawet zdecydujemy się na dialog w takiej
formie. Jeżeli się oczywiście wam czytelnikom spodoba, taka troszeczkę szalona
wersja naszej dyskusji. Już teraz wiem, że będzie się to różnić od poprzednich
dialogów.
Hudson:
Zdecydowanie się będzie różnić. Przełożenie nagrania na ten wirtualny papier to
jest jednak trochę inne niż pisanie dialogu tak z głowy. Zobaczymy w ogóle jak
to wyjdzie jak już się znajdzie na papierze, ale może być ciekawie. Kolejny
pomysł, kolejne nasze wariackie posunięcie. Może niedługo przejdziemy do
formuły audio bloga? Kto wie. J
Dwayne:
Tak, a potem wskoczymy na miejsce Wojewódzkiego do telewizjiJ. No dobra w takim razie podsumowując: „Django” dla
mnie arcydzieło, dla Ciebie Hudson?
Hudson:
Dla mnie może nie arcydzieło, ale dużo mu do tego miana nie brakuje. Na razie
jest mocna rewelacja.
Dwayne:
Na pewno polecamy gorąco. Jeżeli lubicie Tarrantino to na pewno się nie
zawiedziecie. A o Oscarach tak jak mówiłem, możliwe, że powrócimy w tego typu
dialogu.
Hudson:
Dokładnie tak. Tarantino wrócił, po kilku latach. Nie wrócił z filmowego dna,
bo on zawsze kręci na wysokim poziomie. Robi sobie filmy co jakiś czas, ale
robi je genialne. No i co, oglądajcie, sami się przekonajcie czy kolejna produkcja
tego reżysera jest tak samo dobra jak poprzednie.
Dwayne:
I napiszcie proszę w komentarzach, czy lepiej wam się czyta dialogi nagrywane
przeniesione na wirtualny papier, czy dialogi pisane bez nagrywania. W takim razie
dzięki za rozmowę.
Hudson:
Również Ci dziękuję.
Dwayne & Hudson
Zgodzę się z Dwaynem, co do dialogów. Też mi tu w Django czegoś zabrakło. Zabrakło mi tych tekstów rodem z Pulp Fiction. I pełna zgoda, że właśnie w akcji z Ku Klux Klanem była akurat cała kwintesencja Tarantino.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Obejrzałem i jestem zawiedziony. Za długi, historia bez jaja i polotu, i także stwierdzam brak dobrych dialogów, choć w paru miejscach się nawet uśmiałem. Muzyka: o ile jeszcze były bluesy, southern rock czy Morricone było spoko, ale hiphopy i rapy mnie mocno zniesmaczyły... taka muza u Quentina? Szok. Nawet wyśmienite aktorstwo nie ratuje tego filmu. A Dicaprio ginie jak pizda. Jak dla mnie najgorszy film Tarantina. Oby następny był lepszy :)
OdpowiedzUsuń