Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 16 stycznia 2013

Banalny oryginał [ Z pełnym filmem ]


Dziś postanowiłem zabrać Was, drogich czytelników, troszkę w przeszłość. Mianowicie w czasy w których Cameron kręcił jeszcze filmy wielkie a Arnold Schwarzenegger był na szczycie i w takowych filmach, oczywiście w ramach gatunku, brał udział. Był to czas pomiędzy drugą częścią "Terminatora" a "Titaniciem", odnosząc go do Camerona. Nie jest to jego najlepszy film ale naprawdę wyjątkowo udany. Niby nic nie wnosi do kinematografii a jednak jest klasykiem. A odnosząc czas do Arniego? W moim odczuciu, to jest ostatni jego wielki hit. Przed Wami moje spojrzenie na "Prawdziwe Kłamstwa".

Pewnie nie wszyscy wiedzą, że jest to niejako remake francuskiego "La Totale!". Nie wiem czy pierwowzór był lepszy ale...No dobra, w ciemno stawiam, że był gorszy. Taki to już ze mnie delikatny ignorant :) Ale oddać muszę uczciwie, że gdyby nie francuska produkcja, Cameron pewnie by "Prawdziwych Kłamstw" nie nakręcił. Za to więc francuzom należy się wdzięczność. Ale przejdźmy do rzeczy. Spróbujmy sklasyfikować film Kanadyjczyka gatunkowo. Najłatwiej powiedzieć, że to komedia sensacyjna. Ale znajdzie się tam też szczypta filmu obyczajowego. Taki delikatny misz-masz, z idealnie zmieszanymi akcentami. Fabularnie jest tyleż banalnie co jednak interesująco. Agent specjalny ukrywa przed żoną fakt, że jest agentem specjalnym. Jak na ironię, żonie marzy się życie wybiegające poza standard w którym tkwi dzięki zręcznemu oszukiwaniu przez męża. Z biegiem czasu fabuła nieco się komplikuje i zmierza do wybuchowego finału. Niby nic odkrywczego to nie jest, ale dzięki balansowaniu twórcy pomiędzy kinem akcji pełną gębą a naprawdę śmieszną komedią, ma to swoją wartość.


W wysokiej jakości przedsięwzięcia bardzo pomagają aktorzy. Arni jak to Arni. Tu da po pysku, tu rzuci żartem, tam rzuci granatem. Po prostu uosabia tutaj wszystkie cechy za które uwielbiają go miliony. Partnerująca mu Jamie Lee Curtis chyba jednak kradnie film dla siebie. Jest świetna. Zabawna, poruszająca oraz zmysłowa. Tak, mam na myśli kultowy striptiz ;) Powiedziałem, że chyba kradnie film bo jest tu jeszcze jeden złodziej uwagi. Bil Paxton. Zawsze miał komediowy potencjał ale tu przechodzi sam siebie. Każdą scenę z jego udziałem mogę określić tak - beka! Podobne zadanie powierzono Tomowi Arnoldowi, który kreuję postać pomagiera Arnolda w akcji. Jest on autentycznie zabawny i też winduje film w górę. Czyli ocena obsady aktorskiej ogarnięta. No może jeszcze dorzucę info dla koneserów, że w jednej małej roli występuje Charlton Heston - gość od Benów Hurów i różnych małpów ;)

Czas na jedną z najmocniejszych stron filmu. Tak, drodzy czytelnicy - dorwałem się do strony technicznej! Co tu rozprawiać tak po prawdzie? Jest idealna. Wyłączając może muzykę, bo choć dość charakterystyczna i przyjemna, nie ma startu do zdjęć i efektów specjalnych. Te elementy robią ogromne wrażenie ale pamiętajmy kto reżyseruje. Oglądając scenę akcji na moście z udziałem furgonów i myśliwców za każdym razem mam wypieki. Ostrzał rakietowy jest cudownie nakręcony. Cameron wie jak pokazywać akcję. Oj wie. Poza tym "Prawdziwe Kłamstwa" są jednym z najlepiej udźwiękowionych filmów jakie dane mi było widzieć. Każdy strzał z pistoletu, karabinu czy spadającego ze schodów UZI jest samą przyjemnością dla uszu. Po prostu każdy akt akcji w tym filmie jest dopieszczony. Dorzucając bogactwo lokacji, możemy zyskać skalę wrażenia jakie te akty robią.


James Cameron zrobił jeszcze jedna ciekawą rzecz. Nakręcił swego rodzaju pastisz, ale na tyle delikatnie akcentowany i w pozytywnym sensie przytłaczany rozmachem, że za jednym zamachem dostajemy właśnie pastisz jak i pełnoprawne kino akcji. Natomiast tworząc wspomniany wyżej misz-masz gatunkowy, jeszcze mocniej dowartościował film. Uwielbiam go z dwóch powodów. Bo jest zajebisty i stanowi dla mnie wartość sentymentalną. VHS, dziecięce lata itp. Biorąc z jednej strony obecną twórczość tego wspaniałego niegdyś reżysera a z drugiej beztroskie dzieciństwo i łącząc to w jedno zjawisko, dochodzę do wniosku, że pewne rzeczy nigdy nie wrócą. Banalne? Takie jak fabuła filmu. A jednak jest on klasykiem, a tego typu wspomnienia naszego życia, można uznać za klasykę naszego życia ;)

Dwayne     

0 komentarze:

Prześlij komentarz