Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

środa, 8 sierpnia 2012

Promienie namiętności - część pierwsza [Z pełnym jajem]




Właśnie wschodziło słońce w pięknym Las Rias de Las Janeiras. Promienie Słońca waliły po oczach Dona Madonna Hulia. Zastanawiał się Don Madonna co zrobić, aby się od Słońca uchronić, po kilkunastu minutach stwierdził że czeka aż Słońce schowa się za Hacjendę. Madonna Hulio był tak majętny,  że dopiero w wieku 25 lat przestał wpychać banknoty do automatu z zimnymi napojami. Dotarło do niego, że zamiast napiwku banknotowego może wrzucić garść monet. Przez całe Argentyńskie pampy niosły się legendy o stupesosówkach pływających w jego szambie. Obok Madonny leżała jego przepiękna naciągnięta na pysku do granic możliwości Hosanna Marianna zwana przez Hulia pieszczotliwie żonną. Gdy Don Madonna doczekał się cienia wstał i okazało się, że jest już wieczór. Zastanawiacie się pewnie czemu wcześniej nie wstała żonna Hosanna, otóż Marianna nie wstanie nigdy bez śniadania do łóżka, które zażyczyć ma sobie na dole od Major domestosa Don Hulio. Po tak emocjonującym dniu, Madonna od razu wrócił do łóżka i poszedł spać, nie przeczuwał nawet jak bardzo intensywny w wydarzenia będzie kolejny dzień.

Nad Las Rias de las Janeiras, ponownie wstało Słońce, lecz tym razem sprytny Madonna, wstając w nocy siku, postanowił zasłonić żaluzje w oknach. Budząc z samego rana dumnie stwierdził, że po oczach nie jebie. Nic nie stało zatem na przeszkodzie by Hulio zamówił śniadanie dla swej pięknej żonny. Po tych czynnościach rodzina Madonnów mogła wreszcie spotkać się w salonie na niemal codziennej odprawie seniora (wyjątki stanowią dni w których Madonna nie wstawał w nocy siku). Zebranie było gotowe, obok małżonków zasiadło dziesięcioro dzieci, z których istotna w tej historii jest tylko dwójka. Najmłodsza córka Miranda Esmeralda Kinszasa, oraz najstarszy syn z zamiłowania palanciarz Alejandro Jajo Kapsztad. Końcowe przydomki dzieci mają genezę w miejscu zapoznania się rodziców na polowaniu na tygrysa w Afryce południowo północnej. Pobrali się zaraz po obejrzeniu walk tubylców organizowanych przez magnatów spod kanału Sueskiego. Rodzinna odprawa przebiegła jak niemal co dzień, Madonna zarządził, dziewczyny do szkoły a chłopaki na dziewczyny. W rutynowym planie dnia przeszkodziła Miranda Esmeralda, oznajmiając ojcu, że zakochała się w nieśmierdzącym peso sprzątaczowi tyłów końskiej stajni. Madonna tak się zapienił, że żona musiała podłożyć mu pod brodę spódnicę. Nie wiedział co ze sobą zrobić, to nie zrobił nic. Wstał, potem usiadł, potem znowu wstał i na końcu se usiadł.

Kinszasa zaczęła opowieść:
- Gdy ostatnio ujeżdżałam konia na lekcji jeździectwa, wypadła mi broszka, schylając się po nią pod konia, zobaczyłam za stajnią, jak pewien młodzieniec, robi dziwne ruchy szczotą na tyłach konia. Jako osoba pławiona w luksusie, nie zorientowałam się, że najzwyczajniej w świecie wymiata spod niego fekalia. Zafascynowało mnie poświęcenie i umiejętności pięknego chłopca. Niewiele myśląc puściłam lejce i pobiegłam w tą stajnie, po drodze poślizgnęłam się i upadłam, podbiegł do mnie zamiatacz i przy pomocy szczoty wyciągnął mnie z opresji, argumentując obcesowość "przecie w gównie gmerać nie będę". Po tym pięknym zdaniu, przedstawił się jako Armando Zorro de la Vega. Rozmawialiśmy ze sobą całe popołudnie i pół wieczoru czyli z godzinę. Potem już poszło, wylądowaliśmy na sianie. Ów rytuał powtarzał się przez kilka kolejnych lekcji ujeżdżania konia czyli z tydzień. Dziś wiem że go kocham a on kocha mnie. I co ty ojcze na to.
W głowie Dona Madonny świtało nazwisko Zorro de la Vega, zachodząc w głowę nie mógł się zdecydować skąd je zna. W grę wchodziła telewizja, książka, jedno z kilkunastu małżeństw oraz ulotka spod marketu.

Hulio zarządził:
- Nie będzie ślubu.
 Hosanna Marianna stwierdziła:
- Idź dziecię do szkoły, a ja pogadam z tatą i z twym bratem Jajem Kapsztadem.
Po paru minutach nastała gorąca dyskusja.
Pierwszy głos zabrał brat:
- Zabijmy Zorra.
Gdy Madonna już chciał twierdząco pokiwać głową, Marianna Hosanna zakrzyknęła:
- A jak było z nami mój drogi mężu? Moi rodzice chcieli wydać mnie za mąż za tego paskudnego plantatora bez ręki i pół nogi tylko dlatego, że oferował pół bujnej pampy. Nie pamiętasz jak porwałeś mnie na ośle i popłynęliśmy do Janeiras. Najważniejsza była nasza ogromna miłość.
Hulio pewnie odpowiedział:
- Nie pamiętam. Mając do zapamiętania 16 wesel to jedno z nich z tobą niczym się nie wyróżniało.
- Cham -  krzyknęła Marianna Hosanna.
- Nie mówiłem Ci o tym bo to bolesne etapy w moim życiu i na tą chwilę tylko ciebie kocham, choć doskonale pamiętam małżeństwo z Zorro de la Vegą.
Po tym Hulio zorientował się skąd znał nazwisko wybranka córki. Pomijając zamiłowanie do śledzenia losów bojownika w masce spłodził kiedyś szczotkowego bękarta. Nie można było dopuścić do ślubu przyrodniego rodzeństwa. Przy okazji tak trudnej sprawy podzielił się z rozmówcami tą skrywaną anegdotą.
Jajo Kapsztad przytomnie zauważył:
- Syn nie syn na widły i na stos. Nie będzie mi mój brat mojej siostry chędożył.


Burzliwa dyskusja trwała przez kilka godzin, ale w końcu rodzina wymyśliła sprytny fortel...
Madonna udał się pod stajnię w poszukiwaniu Zorra. znalazł go w trymiga po węchu i uciął z nim poważną rozmowę. De la Vega skwitował koniec dyskusji w następujący sposób -  dobra, do takiego koryta to i lepsza świnia wejdzie.

Nad Las Rias de Las Janeiras nastał wieczór. W Hacjendzie Madonnów cała rodzina siedziała przy kolacji. Po skończonym posiłku Miranda Esmeralda poszła do swojego pokoju i zastała w nim Armando Zorro. Zdziwiona całą sytuacją zaczęła się rozbierać. Armando widząc to też się zdziwił i zaczął się rozbierać i się obnażył. Po godzinie pląsów Zorro przypomniał sobie po co władował się przez okno do sypialni Kinszasy. Opowiedział jej, że Hulio oferował mu ogromną sumę pesosów za zostawienie jej w spokoju, dla niepoznaki odpowiedziałem mu, że znajdę sobie inną świnię. Esmeralda zauroczona bezpośredniością wybranka przedstawiła pomysł dania nogi z prowincji Las Janeiras i osiedleniu się za przejętą kasę na plażach Akakuppo. Łasy na pieniądze i urodę Mirandy, De la Vega zarządził, że uciekną już tej nocy.

Rankiem w domu Madonnów, Hulio nie zauważył zniknięcia córki bo akurat w nocy nie sikał, nie zasłonił żaluzji i znowu nie wstał z łóżka do wieczora na skutek jebiących po oczach promieni. Taki stan trwał tydzień. Po tygodniu gdy domownicy zorientowali się co się stało nastał wielki lament. Otóż południowo amerykański kazirodczy koszmar nestora rodu Madonnów stał się faktem. Rodzina na czele z narwanym Jajo Kapsztadem podjęła jedyną słuszną decyzję...

W tej karykaturalne historyjce staraliśmy się choć częściowo uchwycić bezsensowność i przerysowanie, obecne w południowo - amerykańskich telenowelach. Chcieliśmy pokazać jak prostackim gatunkiem jest taka telenowela. Być może bardziej niż na wszędobylskich tam zawiłościach skupiliśmy się na barwności opowiadania, aczkolwiek uważamy, że taka forma jest bardziej atrakcyjna dla czytelnika.
Jeśli życzycie sobie kontynuację tej opowieści to dajcie znać w komentarzach. Być może w następnej, ewentualnej części, przemycimy jeszcze więcej cech południowo - amerykańskiej kinematografii.
Dwayne&Hudson

1 komentarze:

  1. Ale co wy? Jakie przerysowanie? Przecież to opowiadanko jest świetne;)

    OdpowiedzUsuń