Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 12 sierpnia 2012

"Dziedzictwo Bourne'a" Recenzja (Co w filmie piszczy)


Bez ceregieli: "Dziedzictwo Bourne'a" to ani "Tożsamość" ani "Krucjata" ani tym bardziej "Ultimatum". Najnowszy obraz traktujący o tajnych rządowych operacjach w reżyserii Gilroya jest najsłabszą częścią ale nie z powodu braku w obsadzie Matta Damona, o co były największe obawy. To prostu coś innego niż osobiście oczekiwałem. Coś gorszego, co jako osobny film sensacyjny mogłoby się skuteczniej obronić.

Daruję sobie szczegółowe streszczenie, mniej zaznajomieni muszą mi wybaczyć. Zaznaczę jedynie, że akcja filmu osadzona jest w uniwersum stworzonym przez Ludluma i tym razem to nie Bourne walczy o życie ale agent innego programu, mianowicie Aaron Cross. Fabuła jest wzbogacona względem poprzednich części o lekki motyw rodem z science-fiction. Ściślej, genetyczna modyfikacja organizmu. Odhaczmy pierwszy plus, w mojej ocenie wychodzi to filmowi na dobre. Skoro już się nieco rozgadałem o plusach to od nich zacznę.


Główny bohater. Duży plus. Jeremy Renner wypada przekonująco w roli agenta programu "Outcome". Ma odpowiednią dozę charyzmy, jest dynamiczny w scenach akcji. Żadna wielka rola ale zastępuje Damona po prostu godnie. O to były obawy, 1-0 dla filmowców. Kolejnym plusem, zbierając już do kupy kwestie obsadowe jest właśnie obsada. Weisz i Norton nie kreują ról życia ale ich gra na pewno nie wygląda na z gatunku: "płaćta a my grajta i ch*j" ;) Jeśli już mam się troszkę przyczepić to do Nortona, za zbyt małą wyrazistość postaci ale to już wina rozpisania jej. Pochwała należy się ekipie technicznej za zdjęcia, montaż czy efekty specjalne. Bardzo mocno pochwalę też dźwięk. Wysoki standard tej sfery w filmach z Hollywood to norma ale jakoś szczególnie utkwiły mi odgłosy strzałów broni. Skoro utkwiły no to coś w nim musi być. Przynajmniej dla mnie, pamiętajmy o subiektywiźmie gatunku recenzji ;) Szukam w głowie za co można pochwalić jeszcze film i...ok, pochwalę go za to, że potrafi przytrzymać w napięciu ze względu na kilka ciekawych aktów. I to by było na tyle, teraz minusy.


"Dziedzictwo Bourne'a" ma kilka momentów które nużą. Film sensacyjny nie powinien nudzić. Żaden film bez względu na gatunek nie powinien ale umówmy się, że filmowcy kiedyś umówili się na obecność akcji w filmie akcji. A nowy "Bourne"... To jest dla mnie szokujące ale ten film ma jej naprawdę malutko. Można pozwolić sobie na spokojne dozowanie tego elementu w filmie sensacyjnym ale reżyser i scenarzysta muszą nam to wtedy zrekompensować  dialogami i sposobem narracji. Tutaj ja tego nie uświadczyłem. To nie jest też tak, że jak się nic nie dzieje to film leży i kwiczy. Wspominałem wcześniej, że w paru momentach trzyma w napięcie i nie zawsze jest to nawalanka, czy pościg. Ale jednak w wielu miejscach nudzi. Następcy trylogii, której każda część dzięki sposobowi kręcenia i walorom scenariusza trzymała w napięciu nawet podczas analizy danych i przeglądaniu zdjęć taki stan rzeczy nie wypada.
Skoro mało akcji, to i mało bijatyk. Wielka szkoda bo Renner potrafi skopać dupę sprawnie i efektownie. Pamiętam, że każda poprzednia część miała "główny pojedynek na pięści" i "główną scenę pościgu samochodowego". W "Dziedzictwie" takowego pojedynku nie ma w ogóle a pościg jest najsłabszy patrząc na poprzedników. W dodatku najkrótszy co już nie powinno dziwić bo ileż ględzę o tej małej dawce scen akcji...
Ostatnią rzeczą do której się przyczepię to film jako całość przez nieodzowny pryzmat trylogii. Oglądając tamte filmy czuło się, że to opowieści z jednej bajki. Agresywny montaż, niespodziewane zbliżenia, ciasne kadry bijatyk. Nawet w scenach statycznych montaż i kamera pracowały charakterystycznie. Miało to klimat. A tutaj ? Jest parę takich momentów. Dla mnie za mało. Film jest na tym tle "zwykły".

Szkoda, że realizacji czwartej części nie podjął się Paul Greengrass, reżyser dwóch ostatnich "Bourne'ów". Gilroy zignorował zbudowany styl serii i zrobił po prostu dobry film sensacyjny. Niczym jednak się nie wyróżniający. Do głowy przychodzi mi taki paradoksalny wniosek. Fani obawiali się zmiany bohatera i przeładowania w zamian filmu akcją. No cóż, bohater jest świetny a przeładowanie to jest ale nudy.
Moja opinia ma dość gorzki wyraz ale nie chcę Was zrażać do tego obrazu. Może niekoniecznie idźcie na niego do kina tylko zaczekajcie na premierę nośników z nim i obejrzycie w domach. A jeśli bardzo chcecie go zobaczyć to bardzo się zawiedziecie oczekując utrzymania poziomu ale będziecie mieli styczność z dobrym filmem sensacyjnym.
                                                                                                                               Dwayne

7 komentarze:

  1. początkowo chciałam iść na to do kina, ale chyba rzeczywiście się nie opłaca :)
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda. Kiedy oglądam film sensacyjny to właśnie akcji spodziewam się najbardziej. Poprzednie części miały jej sporo i liczyłem, że film Gilroya również w tym aspekcie spełni oczekiwania. Za Rennerem nie przepadam, ale w obsadzie są Weisz i Norton, i to dla nich głównie mam ochotę ten film obejrzeć. Może mi się spodoba, jeśli nie będę oczekiwał po nim zbyt wiele :) Ale z pewnością go obejrzę, choć nie jestem pewien czy w kinie. W sierpniu wchodzi też do kin film "Niezniszczalni 2", który pod względem akcji nie powinien widzów rozczarować, więc może na ten film się wybiorę. Zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Niezniszczalni 2" to obowiązkowa wizyta w kinie :) Tam tak jak mówisz, na brak akcji narzekać z pewnością nie będzie można. Apropos jeszcze Twojego zdania o Rennerze, dla mnie był on najlepszy z tego tria. Norton jak pisałem w recenzji, miał za mało do grania a Weisz była dobra. Renner bardzo dobry, jednak ja go lubię więc może stąd takie moje zdanie.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. Przyznam szczerze, że nie jestem najwiekszym fanem Bourne'a, ale wszystkie filmy o nim obejrzałem z przyjemnością, a do pierwszej części wracałem nawet kilkukrotnie. Ale w tym wypadku już zwiastun do tego filmu mnie nie przekonał i raczej nie kusiło mnie, żeby wybrać się nań do kina. A Twoja recenzja też nie zachęca do zmiany zdania:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ze zwiastunem było inaczej. To właśnie dzięki niemu nabrałem tak dużej ochoty na ten film, że wybrałem się, z resztą razem z moim szanownym kolegą Hudsonem do kina. Szkoda, że najlepsza akcja była zawarta właśnie w nim.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Nie widziałem, ale Wiesz co? Obejrzę. Mimo Twojej krytycznej recenzji, obejrzę. A dlaczego? To proste. Ze względu na... Bourne'a. Jaki z tego wniosek? No właśnie. Twórcy dobrze wiedzą, co robić, by przyciągnąć widzów do siebie. Wystarczy nazwisko bohatera i już mamy więcej widzów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, celny wniosek. Nawet mimo braku obecności tego bohatera,pojawia się nazwisko i popyt gotowy.

      Usuń