Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

piątek, 31 sierpnia 2012

Promienie namiętności - część druga [Z pełnym Jajem]





Akakuppo, piękna i malownicza niczym dłutem dłubana i pędzlem malowana osada rybacka jak w każdy dzień lata witała wszystkich mieszkańców ulewnym deszczem, gradobiciem i popołudniowym tornadem. Z uwagi na umiejscowienie w pobliżu zwrotnicy koźlaka, brzegiem oceanu galopowały kozły. Widząca to przez okno Miranda Esmeralda Kinszasa westchnęła głęboko czym zbudziła kochanka swego Zorra. Nawiązał się dialog:
- No miejsce ucieczki to wybrałeś
- Tanio było? Daleko było? Żarcie z flądry rano masz? Nie narzekaj. Resztę kasy musiałem przecież na nowiuśkiego konia pociągowego do przytargania Twoich szmat i innych niepotrzebnych gówien.
- Szmaty szmatami, ale faktycznie nie musiałeś zabierać próbek łajna od swojego konia.
- Sentyment mi kazał prostaczko.
- Kochanie Ty moje nie kłóćmy się od rana, wystarczy, że ściga nas mój tata Madonna z wściekłym Kapsztadem na smyczy.
- I słusznie, do kuchni, do garów!

W przeciwieństwie do Akakuppo, Las Rias de Las Janeiras było najbardziej oczojebnym miejscem pomiędzy pampami. Ostatnio dzielny Hulio zmagał się z ogromnym problemem, krótko mówiąc jak w nocy nie sikał to nie wstał. Od jakiegoś czasu Don Madonna znalazł na to rozwiązanie. Codziennie wieczorem łyka tabletki moczopędne i zawsze wstaje w nocy, co pozwala mu na zasłonięcie żaluzji. Hulio nie docenia genialnego w swej prostocie pomysłu by owe żaluzje zasłonić zanim się położy. Madonna poradził sobie z największym swoim życiowym problemem, lecz pozostało jeszcze odnalezienie córki i uchronienie rodu przed menezaliansem. Rozwiązanie miało nadejść a nawet nadjechać. Don zorganizował super tajne spotkanie, na którym obecni byli: on sam, jego żonna Hosanna Marianna, jego pół debilny syn Kapsztad Jajo i reszta dziecięcej hołoty. Don zapytał Marianny, która godzina?
- Samo południe mężu.
Rozległ się dzwon do drzwi, można nawet powiedzieć że nieźle pierdolło.
Don oznajmia:
- Przybył
We wrotach stanął potężny drąg, a za nim niepozorna męska sylwetka. Czemu ów podróżnik woził ze sobą drąga, tego nie wie nikt. Natomiast w każdym zakątku pampów wiadome było, że postać to straszna i wstrętna. Nazywał się: El Maria Desperados de Rutko. Do historii kryminalistyki przeszły działania Rutka na terenie południowo amerykańskim i Hawajów gdzie spędzał wakacje. Skuteczność w likwidacji celów mierzono mu w milimetrach, a pozostałości szczątków ofiar w miligramach. Znakami rozpoznawczymi Desperdosa de oprócz drąga była wstrętna gęba oraz odór z pyska. Ulubionym gadżetem był tysiąc strzałowy pistolet i strzelba na sto 50 milimetrowych nabojów.
El Maria pewnie wszedł w progi, zmierzył wzrokiem domowników, w szczególności idiotycznego Kapsztada, odstawił drąga i se usiadł.

Przenieśmy się z powrotem do naszej zakochanej pary.
- Co tu tak śmierdzi?
- Łajno, które upchnąłeś w szafie, brudasie.
- Dobra już, nie obruszaj się kociaku. Chodź na kolano, pokażę CI siano, leje za oknem to będzie dymano.
- Mój Ty romantyku. Wiesz jak ugodzić w serce kobiety.
- No wiem.

W czasie miłosnych uniesień zbiegłych kochanków, w hacjendzie Madonny, rozgorzała dyskusja.
Pierwszy głos zabrał Rutko:
- Czego ode mnie chcecie wy bogate śmiecie?
- Panie de Rutku, chcielibyśmy aby odnalazł pan naszą córkę Esmeraldę Kinszasę i wyrwał ją z objęć wozignoja Zorra. Kilka dni temu porwał ją z naszej hacjendy i wywiózł w pampy. Ponadto pozbawił mnie majątku i okrutnie oszukał. Niestety nie wiemy gdzie mogą przebywać, ale taka sława jak pan na pewno ich znajdzie. Wezwał bym pana wcześniej, ale ostatnie dni spędziłem w łóżku...
- Da się zrobić, ale muszę dużo zarobić. A co z tym gnojem, skrócić go zwykłym rozbojem?
- Za jaja, i na latarnie - inteligentnie wtrącił Jajo Kapsztad.
Gdy Marianna Hosanna zobaczyła zbierający się do potaknięcia łeb Madonny, zabrała głos:
- Tak nie wolno! Nie znamy kulis tej sprawy. Może naprawdę się kochają?
- Kochają, kochają... po dachach się dymają - ponownie wtrącił Alejandro.
- Mądrze powiedziane, jeszcze lepiej zrymowane - uśmiechnął się Rutko.
Niestety spotkanie szybciej się zakończyło ponieważ łowca  nie wkalkulował skutków oddechu wprost proporcjonalnych do wytrzymałości normalnych ludzi.
Rutko wstał, wziął drąga i postanowił
- Choć się pospali, to przykazali. Dziewkę ratować, łobuza ćwiartować!
I wyszedł gnając w dal.
 
W Akakuppo nieświadomi zagrożenia kochankowie gotują obiad i ekscytują się stukaniem gradu o dachówkę, planując popołudniowe plażowanie i połów kolacji.
Hacjenda w Las Rias de Las Janeiras wietrzy się od fetoru, który wydobył się z parszywej gęby El Marii Desperadosa. Pośród wietrzenia huczy od zachodzeń w głowę domowników jak i kiedy wydostał się z domu fetorzysta i jakie dokładnie zlecenie zakodował w swojej okrutnej głowie. A nasz łowca gna, gna, gna i jeszcze raz gna. Akakuppo już blisko...
Dwayne&Hudson

2 komentarze:

  1. Witajcie, chłopaki. Wybaczcie ten spam, ale nie znalazłem sposobu, żeby się z wami skontaktować inaczej.
    Zachęcam was do wzięcia udziału w zabawie filmowej. Regulamin i zasady znajdziecie na http://projekt-kino.blogspot.com/
    Pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
  2. No spoko, zapoznamy się. Następnym razem masz zakładkę "kontakt" a tam nasz mail ;)

    OdpowiedzUsuń