Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 6 września 2012

Prawdziwie brutalny romans [ Z Pełnym Filmem ]



Niedawno, światem kina wstrząsnęła wiadomość o samobójczej śmierci Tony'ego Scotta. Nie ulega wątpliwości, że ten reżyser stworzył wiele wybitnych filmów. Myślimy, że najlepszym wyrazem hołdu dla jego dorobku w wykonaniu fanów filmu, jest przypomnienie sobie jednego z jego największych dzieł. Dziś przypominamy kultowy "Prawdziwy Romans" według scenariusza Quentina Tarantino.

"Prawdziwy Romans" nie posiada na pewno statusu kultowości za fabułę. Jest ona dość banalna. Para przypadkowo poznanych kochanków postanawia wyruszyć w podróż w celu upłynnienia narkotyków zdobytych w wyniku strzelaniny w imię miłości. Kultowe są tu; sposób realizacji filmu, dialogi czy wreszcie pojawianie się praktycznie "co scena" jakiejś wielkiej filmowej gwiazdy.A mamy tu takie nazwiska jak Oldman, Slater, Pitt, L. Jackson, Gandofini, Hopper, Walken, Kilmer, Arquette, Sizemore...I jeszcze trochę ;)

Co bardzo ważne, przy takim zabiegu, poza paroma wyjątkami, każda z tych postaci jest charakterystyczna i zapada w pamięć. Mamy tutaj nawet coś na kształt pojedynku aktorskiego w wykonaniu Hoppera z Walkenem. Ich scena dialogowa to istny majstersztyk humoru i napięcia i zarazem kwintesencja stylu Tarantino. Gdy już dojdziemy do niej, nie mamy wątpliwości kto przysiadł i stworzył skrypt. Po jej obejrzeniu, nie mamy też wątpliwości skąd wywodzą się sycylijczycy ;) Skoro o humorze mowa, to zaznaczyć trzeba, że pomimo dominującego wątku sensacyjnego i miłosnego wiele tu na niego miejsca. Sceny z Pittem czy sam sposób zachowania Oldmana który nie wiadomo czy jest wariatem, idiotą czy debilem :D Zagrał to wspaniale. Dwójka głównych bohaterów, czyli Slater I Arquette również tworzą zapadające w pamięć kreacje. Technicznie, film, to najwyższy poziom. Dźwięk, sceny akcji - wszystko jak trzeba. Ostatnia scena strzelaniny w apartamencie przeszła do historii i jest powielana do tej pory przez innych twórców. I tutaj to akurat zasługa, wspomnianego Scotta który w filmach wspaniale czuł akcję. W trakcie całego seansu możemy usłyszeć naprawdę dobre partie muzyczne pod batutą, między innymi Hansa Zimmera. Świetnie buduje ona klimat, co jest np. bardzo odczuwalne we wspomnianej scenie strzelaniny.

Ciekawostką jest fakt iż, film posiada dwa zakończenia. Oczywiście nie zdradzimy, żadnego z nich ale jedno to twór samego Quentina, natomiast drugie to zasługa producentów. Obydwa naszym zdaniem trzymają wysoki poziom a do widza należy decyzja o wspieraniu jednego z nich.
"Prawdziwy Romans" to nietuzinkowy, oj nie nie nie, obraz wyzwalający wszelkie emocje u widza. Czasem bawi, czasem emocjonuje a czasem wstrząsa. Zaznaczamy, że to produkcja starej szkoły czyli brutalna i dosadna językowo. Dodaje o realizmu i po prostu atrakcyjności wizualnej.
Bardzo mocno polecamy wszystkim tym, którzy jeszcze go nie widzieli. Tym samym bardzo takim osobom zazdrościmy bo chcielibyśmy posłuchać jeszcze raz "opowieści o murzynach" i zaskoczyć się pewnymi faktami :) A jak ktoś już widział, to wie, że warto wrócić i to nie raz, nie dwa. "Prawdziwy Romans" = "Prawdziwy Film"!

Dwayne & Hudson


5 komentarze:

  1. Dialogi, czyli najbardziej rozpoznawalna cecha Tarantino rzuciła mi się najbardziej w oczy po seansie. Obie sceny, które wymieniłeś, czyli Hopper-Walken oraz ostatnia strzelanina to zdecydowanie najlepsze sceny w filmie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałem ten film jeszcze za nim zakochałem się w "Pulp Fiction". Nadal leży do moich ulubionych. Ciekawe zresztą jest to, że film am dwa zakończenia, bo o tym nie wiedziałem (pewnie oprócz szczęśliwego jest też to inne). Podobny zabieg Tony Scott zrealizował na potrzeby filmu "Man On Fire" z Washingtonem, które oprócz zwykłego zakończenia, ma też scenę dodatkową w której okazuje się coś zupełnie odwrotnego do tego zakończenia, które puszczają, jeśli puszczają, w telewizji. Ciekawostki warte przytoczenia w związku z "Prawdziwym romansem" a, o których nie wspomnieliście: Val Kilmer gra Elvisa Presleya, choć przez cały film nie widzimy go prawie wcale w całości, motyw z Elvisem Tarantino "powtarza" w "Pulp Fiction", z kolei wspominany przez postać Slatera Hattori Hanzo, gwiazda oglądanych przez niego filmów w kinie, to ten sam człowiek, który kilka lat później wystąpi u Quentina jako... Hattori Hanzo w "Kill Bill". :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej tu tak naprawdę Tarantino niż samego Scotta, choć idzie tu jedynie o scenariusz. Ale same dialogi w niektórych miejscach to są jak żywcem wzięte z pierwszego filmu Tarantino, który zachował się tylko częściowo, ale jest na YT. Można sobie porównać.
    Zgadzam się w pełni z waszą recenzją. Zaskakuje bogata obsada, kurczę, co scena to znana morda:D Najbardziej jednak rozwalał mnie Brad Pitt. Muzyka też klasa. No co tu dużo mówić - świetna rozrywka.

    OdpowiedzUsuń
  4. To musiał być 2005 rok. Wracałem do rodzinnej miejscowości i czekałem na autobus na dworcu PKS w Obornikach Wielkopolskich. Tłumów nie było... 2 osoby, ale zaczęła się rozmowa, bo współtowarzysz zauważył, że mam koszulkę Death. Rozmawialiśmy długo o muzyce i o filmach. I właśnie "True Romance" został mi polecony. Wypożyczyłem go jeszcze na kasecie VHS. Argumenty, którymi kolega z dworca go reklamowały trafiły w mój gust. Co ciekawe, były dokładnie takie, jak zamieszczone wyżej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. oglądałam ten film bardzo dawno, jest niebezpiecznie zakręcony, dziwacznie energetyczny,
    muszę koniecznie go sobie przypomnieć!

    OdpowiedzUsuń