Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

niedziela, 10 lutego 2013

"Bitwa Pod Wiedniem" - czyli kompromisacja, wstyd i hańba. Tak zwane gówno. [Z Pełnym Jajem]


Jak by to zacząć? W tamtym roku najbardziej oczekiwanym gównianym filmem była dla nas "Kac Wawa". W tym roku była to "Bitwa pod Wiedniem'. Podobnie jak rok temu, tak i teraz nie zawiedliśmy się i dostaliśmy pełnoprawne zgniłe jajo do naszego prześmiewczego działu. "Bitwa pod Wiedniem" jest tak epicko chujowa, że...szok. Ciężko o tym pisać sensownie gdyż na ekranie mamy akcję bezsensowną do kwadratu. Może zaczniemy nietypowo od strony technicznej, gdyż to chyba ona wywarła na nas największe wrażenie.

Każdy z Was miał większe czy mniejsze doświadczenie z programem "paint". Dochodzimy do wniosku, że twórcy filmu mieli to doświadczenie bardzo duże, gdyż cały film potrawili przedstawić właśnie za pomocą tego skomplikowanego programu graficznego. Oczywiście wspierali się fototapetami jako imitacją tła/pejzażu ale główne szlify ostro pracowały w paincie. Ewentualnei jeśli nie był to paint, to na te cudowne fototapety najprawdopodobniej były naklejone wycięte z gazet armie. Cały świat wygląda tak jakby przed chwilą uderzyła w niego kometa. Jest tak jakoś dziwnie postapokalitycznie i przez to posępnie. Sprawdziłoby się to może w nowym Mad Maxie, ale w "Bitwie Pod Wiedniem" -wierzcie na słowo - nie sprawdziło się. Przejdźmy teraz może do scen batalistycznych. Tutaj mamy całe oblężenia Wiednia pokazane  jako strzelanie 9 razy z armat i odsiecz Wiedeńską, czyli 15 żołnierzy jedzie normalnie na odsiecz, zabija 8 muzułmanów po czym 300 tysięczna armia się wycofuje. Jest jeszcze bardzo istotne strzelanie z armat ze wzgórza po to aby całej niewiernej armii "stworzyć piekło". Mamy jeszcze wybuch atomowy pod murem miasta i teraz najlepsze. Wyłom atakuje z 8 żołnierzy w porywach do 9, zostają zastrzeleni i cały atak się załamuje. Pozostałe 299.992 żołnierzy siedzi z Karą Mustafą na polu i pieką kiełbaski pomiędzy szyciem idealnie identycznych namiotów. Warto jeszcze wspomnieć, że na końcu szarżuje na husarię aż jeden żołnierz, natomiast każdy z husarzy strzela po 2 razy w tego śmiałka. Rozwalają go prawie jak Sonny'ego na rogatce w "Ojcu Chrzestnym". Scena normalnie kultowa.  Abstrahując od ukazanej potęgi odsieczy w 20 chłopa, wygląda to wszystko tragicznie. Lepszy rozmach osiągaliśmy bijąc się w dzieciństwie dwoma plastikowymi ludzikami. Wybuchy są bardzo realistyczne, wystrzały też. Walka wręcz jest tak zajebista, że nawet nie pamiętamy czy taka tam była. Super wyglądają też miasta, czyli Konstantynopol i Wiedeń. Są stworzone na bazie jakieś szmaty i kartonu. Niestety rysując miasto na szmacie i kartonie nie wzięto pod uwagę ilości szczegółów. Wiedeń np. to było miasto które miało mur i z 3 budynki.

Teraz fabuła, to co najważniejsze. Fabuła jest zajebista. Dowiedzieliśmy się, że odsiecz prowadził jakiś Marco Da Viano a Sobieski przyjechał żeby sypnąć z armat. Ponadto pan Marco uzdrawiał ślepych, głuchych i ogólnie był magiem a może i paladynem Weneckim. Drugą najważniejszą postacią według tego filmu był Kara Mustafa. Był on bardzo ważną postacią ale w historii nie mniej ważną od Sobieskiego, natomiast dla nas Polaków Sobieski był najważniejszy. A tutaj jest go z 6 min z czego 3 to prezentacja, tak żałosna, jak w reklamie margaryny. Nie potrafimy Wam tego lepiej opisać. Sobieski wypowiada ze 4 zdania jak prawdziwy polak - po angielsku i wypierdala się na wzgórzu ciągnąc armatę. Odsiecz jak jasna cholera. Skoro o języku mowa, to Austriacy mówią jak to zwykle po angielsku, Turcy jak to zwykle po angielsku a Polaków reprezentuje w dialogu tylko Sobieski, Olbrychski krzyczy po polsku "Fire" a Kukliński grany przez Mecwaldowskiego, mówi po angielsku jak typowy polak, że jedzie "Czarna Madonna" czyli, Sobieski wjeżdża w kilku chłopa do Wiednia. Może i z tego zdania jest masło maślane ale oddaje chcąc nie chcąc charakter tego gównianego dzieła. Ogólnie jeżeli chcecie się czegoś dowiedzieć o Odsieczy Wiedeńskiej, wypożyczcie książkę historyczną.

Aktorstwo. Główna rola. Znany z filmu "Scarface" F. Murray Abraham gra sobie Marca Da Vianka. Gra sobie go super ale generalnie jego postać ma się w dupie, tak jak każdą która występuje. Niemniej jednak była to najlepsza postać filmu. Adamczyk gra Habsburga bardzo fajnie. Robi z siebie debila. Skolimowski gra Sobieskiego. Nie da się ukryć, że musiał spędzić na planie z pół dnia. Olbrychski spędził z 30 min, w tym 20 na charakteryzję a Szyc był na planie ze 3 minuty. Nie dość, że nic nie mówi, to zawsze stoi na dziesiątym  planie. Dobra rola. Alicja Bachleda Curuś też fajnie grała ale nie wiemy po co ona tam w ogóle była. Postać zupełnie zbędna. Kara Mustafa był grany przez aktora włoskiego, bodajże Enrico Loverso czy coś takiego. Bardzo fajna rola, dużo walczył. O aktorstwie tyle. O reżyserii teraz. Zajebista, wszystko pod kontrolą reżysera. Duża dbałość o szczegóły np. pokazanie na chorągwiach aktualnego godła Polski. Scenariusz z kolanka albo z półkolanka. I to by było na tyle. Aha i muzyka. Nie pamiętamy czy nawet była. Coś tam brzdąkało.

W "Bitwie Pod Wiedniem" przez pierwszą godzinę nie dzieje się dosłownie nic. W kolejnej godzinie niby się coś dzieje ale jest to zrobione w taki sposób, że się tego nie chce oglądać. Miała to być wielka międzynarodowa produkcja a wyszedł wielki międzynarodowy gniot. Bardzo możliwe, że za 7 lat, "Bitwa" doczeka się miana największego gówna dekady. Nic w tym filmie nie zasługuje na pochwałę. Dosłownie nic. Wszystko należy zgnoić, po to aby nie karmiono nas takim szajsem. Wiele o tym dziele mówi fakt, że we Włoszech był przeznaczony od razu do telewizji. U nas był w kinach. Żałosny ruch, obsadzenia polskich aktorów w filmie nie dość, że nie o Polakach, to jeszcze żałośnie przekłamującym historię i gloryfikującym jakiegoś księdza który po prostu odprawił modlitwę na wzgórzu Kahlenberg. Kompromisacja totalna...

Dwayne & Hudson

5 komentarze:

  1. Haha :D Uwielbiam takie recenzje. Film najlepszy w swojej kategorii. Miał być słaby i wyszedł kompletnie do kitu, więc reżyser powinien być zadowolony :D Dziwić się tylko tym naszym aktorzynom, że w gniocie takim odważyli się pokazać :) Dobrze, że i tak mało kto to "dzieło" obejrzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha, ha :D Genialnie to opisaliście, uśmiałam się porządnie. Na szczęście tego gówna nie oglądałam i nawet patykiem nie mam zamiaru ruszyć.
    Mniej takich "filmów" . Więcej takich recenzji > jak to pogodzić?

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem tą recenzję i się śmiałem! Świetna opinia. Sam o "Bitwie pod Wiedniem" naczytałem się tyle złego w gazetach, na blogach - wszędzie - że po prostu marzę by zobaczyć to "tak zwane gówno". Poza tym liczę na więcej takich recenzji, świetna dawka humoru :D Pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Życie jest zbyt krótkie, by marnować czas na kiepskie filmy, ale jednak takie miażdżące recenzje, choć teoretycznie powinny zniechęcać, raczej zachęcają widzów do oglądania. Ale żeby docenić naprawdę wartościowe kino to trzeba czasem obejrzeć coś z niższej półki. Choć lubię włoskie kino rozrywkowe to jednak w kategorii "kino historyczne" Włosi zwykle robili totalnie kiczowate dzieła, nie próbując nawet zachować pozorów realizmu. Niektóre stare filmy tego typu da się przy piwku i w towarzystwie obejrzeć (np. włoska wersja "Ogniem i mieczem" z 1962 roku).

    OdpowiedzUsuń
  5. Heh, jak to dobrze, że ja tej produkcji nie oglądałem. I oglądać nie zamierzam:)
    Za to recenzja pewnie znacznie lepsza od samego filmu. teksty o paint'cie mnie po prostu rozwaliły:)Film przeznaczony od razu do telewizji. A pamiętam jak jeszcze w czasie powstawania tego dzieła, pisało się u nas, że powstaje wielka superprodukcja z udziałem Polaków. Polaków, których wygląda na to, praktycznie w filmie nie ma. Cóż, jakie to smutne, chciałoby się napisać. Ale nie chce się:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń