Kopiowanie i rozprowadzanie tekstów bez zgody autorów jest zabronione. Obsługiwane przez usługę Blogger.

czwartek, 7 marca 2013

"Ojciec Chrzestny" - propozycja nie do odrzucenia. [ Z Pełnym Filmem ]



W końcu musiał nadejść ten moment. Mierzymy się z największym klasykiem w historii kinematografii. Mimo, iż liczy już sobie 41 lat, to wciąż emocjonuje, zachwyca i stanowi wzór dla współczesnych filmowców, jak tworzyć wybitne dzieło mafijne. Dodać można, że nie tyczy się to tylko filmów gangsterskich, ale każdego rodzaju gatunku. Dzieło to wyróżnia się chyba każdym aspektem składowym filmu jako ogółu. Oglądaliśmy go już wiele razy i nie dostrzegamy w nim żadnych znaczących wad. Co więcej za każdym razem zachwyca nas historia, reżyseria, aktorstwo, muzyka i cała realizacja. "Godfather" -  Ojciec Chrzestny współczesnego kina.

Zaczniemy może od fenomenalnej historii, którą stworzył Mario Puzo i Francis Ford Coppola. Skoro mowa o autorze powieści i reżyserze warto zaznaczyć, że według nas film przewyższa jakością książkę. Jest to ewenement w skali światowej. Opowieść ta ciągle jest oryginalna, niepowtarzalna i jak do tej pory, żadnemu innemu reżyserowi, nie udało się chociaż w najmniejszym stopniu zbliżyć do tego poziomu. Niech o sali sukcesu tego obrazu świadczy ogromny wkład w popkulturę. Słyszymy słowo "mafia" i przed oczami zawsze mamy obraz stworzony przez Coppole. Moglibyśmy w tym momencie streścić tą fabułę, ale chyba nie ma to większego sensu, ponieważ każdy fan kina powinien tą historię znać.



"Ojciec Chrzestny" to maestria aktorstwa. Role Marlona Brando i Ala Pacino przeszły do kanonu jako klasyczne interpretacje mafiozów. To, jak świetną rolą, była rola Brando pokazuje zdobycie przez niego najważniejszej nagrody filmowej w 1973 roku. Pacino natomiast po roli Michalea, stał się obok De Niro etatowym gangsterem amerykańskiego kina. James Caan i Robert Duvall również zagrali na poziomie mistrzowskim. Im również należały się Oscary za te drugoplanowe role. Natomiast Talia Shire i Diane Keaton stanowiły o dużej sile żeńskiej części obsady. Nie ma co jednak kryć, że "Godfather" mężczyznami stoi :)

Strona techniczna pomimo upływu lat jest zajebista. Dźwięk serii z Thompsonów złowieszczo przeszywa powietrze [i ciała (szczególnie jedno ciało)]. Takty muzyki Nino Roty poruszają każdego człowieka a zdjęcia Nowego Jork lat 40. urzekają klimatem. Cała strona techniczna sprawiła, że "Ojciec Chrzestny" to film wyglądający bardzo realistycznie. Oglądając go czujemy się naocznymi świadkami emocjonujących wydarzeń.



Jeżeli drodzy czytelnicy szukacie filmu, który jest prawdziwym arcydziełem to "Godfather" to idealna pozycja na taki seans. Nie da się obok niego przejść obojętnie i zaliczyć do przeciętniaków. Oczywiście oglądając "Ojca Chrzestnego" warto zainteresować się jego dwoma kontynuacjami, które nie mają świeżości pierwowzoru, ale jakościowo są niemal równorzędnie. Kwestią gustu niech pozostanie hierarchia każdej z części trylogii. My obiecujemy, że kolejne części również trafią do działu "Z pełnym filmem".

PS. Być może wielkość tekstu nie dorównuje wielkości tego działa, ale posiedźcie sobie kilka godzin w call center i napiszcie tekst o 23:00. :P

Dwayne & Hudson

10 komentarze:

  1. Według mnie trzecia część już zdecydowanie cechuje się gorszą jakością niż poprzednicy. Jedynka i dwójka to dla mnie arcydzieła, wszystko jest tu na wysokim poziomie. Coppola ponoć nie miał ochoty kręcić tej adaptacji, bo uznał, że powieść jest tanią sensacją, z której może powstać co najwyżej film klasy B (z tego samego powodu wielu znanych reżyserów odmówiło realizacji tego filmu). Ja jednak lubię wersję pisaną, a film Coppoli według mnie dorównuje poziomem książce, ale czy ją przewyższa, chyba jednak nie. Obsada jest dobrana znakomicie, mimo że obok Brando nie ma tu aktorów, którzy byliby wówczas gwiazdami pierwszej wielkości. Oprócz tych których wymieniłeś jeszcze Al Lettieri jako Sollozzo, Sterling Hayden jako skorumpowany gliniarz czy np. John Cazale jako Fredo, który rozkręcił się w drugiej części. Albo Michael V. Gazzo w "dwójce" genialny w roli Frankiego.

    No i muzyka też bardzo dobra - skomponował ją nie tylko Nino Rota, ale także ojciec reżysera Carmine Coppola (wpisany w napisach jako "additional music", np. w początkowych sekwencjach można usłyszeć jego kompozycje, w drugiej części napisał już więcej utworów). Przy okazji warto wspomnieć jedną z najbardziej kuriozalnych decyzji Akademii przyznającej Oscary - Rota został zdyskwalifikowany z walki o Oscara za wykorzystanie fragmentu muzyki z filmu "Fortunella", a zamiast niego statuetką nagrodzono ... Charliego Chaplina za muzykę do "Świateł rampy" z 1952 roku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzecia część może faktycznie trochę odstaje od swoich poprzedniczek, ale i tak uważam ją za jeden z najlepszych filmów jakie widziałem ;) Co do Twojego komentarza to fantastycznie uzupełnia nasz tekst o nowe informacje ;)
      Pozdrawiam
      Hudson

      Usuń
    2. Pozostaje mi zdublować odpowiedź szanownego kolegi Hudsona ;)

      Usuń
    3. A moim zdaniem Mariuszu dwójka jest najgorsza z serii. To znaczy - sama w sobie jest wybitna, bo w tej trylogii naprawdę trudno mówić o kiepskiej jakości, jednak uważam, że fabularnie dwójka stanowi niemal idealne powtózenie treści z jedynki. Mowa o płaszczyźnie rozgrywającej się w tereźniejszości. Podobny schemat, podobne rozwiązanie i podobny finał, z Pacino rozprawiającym się ze swoimi przeciwnikami. O wiele lepiej sprawdza się druga opowieść z De Niro, i to ona, moim zdaniem, stanowi o sile drugiej części. A trójka może nie zachwyca, ale opowiada naprawdę interesujacą historię, którą ja kupiłem.

      A pierwsza część, co tu dużo pisać, arcydzieło.

      Usuń
    4. Ja nie widzę tu jednak "powtórki z rozrywki", scenariusz miał na celu porównanie działań Michaela do działalności jego ojca i widoczne są różnice pomiędzy nimi. Dla Vita najważniejsza była rodzina, dla Michaela - nie, o czym świadczy finał, [SPOILER] w którym Fredo zostaje ukatrupiony [koniec SPOILERA].

      W trzeciej części zabrakło mi już tego klimatu, jakim cechowali się poprzednicy. No i fabuła mnie już tak nie zaintrygowała jak w przypadku filmów z lat 70.

      Usuń
  2. I znów się pojawiły komenty :) Zdecydowanie genialny film, a osobiście uważam, że wszystkie trzy są genialne. Nawet jeśli trzecia jest odrobinę słabsza. Do tego zacnego i niepowtarzalnego grona mafijnego należałoby dopisać "Pewnego razu w Ameryce" (epicki fresk Sergio Leone, który został zniszczony przez producentów), "Chłopców z Ferajny" Scorsessego i serial, czyli "Rodzinę Soprano". Wszystkie to klasa sama w sobie. I aktorska, postaciowa i scenariuszowa. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy ktoś pisze o filmach, to (wydawałoby się) pisze o kulturze. Jak jednak zrozumieć pisanie (zajmowanie się) kulturą, gdy taka osoba używa słowa zaje......? Od tego słowa przestałem czytana tego wpisu. A szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  4. Od początku prowadzenia bloga mamy założenie, że piszemy tak jak nam się podoba. Jeżeli mamy ochotę użyć jakiegoś niecenzuralnego słowa w tekście, to go użyjemy, taki już nasz styl i nie zmienimy go, bo inaczej musielibyśmy zmienić nasze charaktery, a tego na pewno nie zrobimy ;). My prowadzimy swojego bloga przede wszystkim po to, aby zapewnić rozrywkę swoim czytelnikom, aby oderwać ich od standardowych tekstów, jakie mogą poczytać w tradycyjnych mediach.
    Pozdrawiam
    Hudson

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idę dzisiaj przez miasto i mijam ładną dziewczynę (tak około 19 - 20 lat). Słyszę jak mówi "... i kurwa mnie pojebało" Kurwa, pojebało - powtórzyłem na głos, a ona się obejrzała i... mam ważenie, że zrobiło jej się głupio.
      Widzisz, to nie o to chodzi, że jesteśmy jacy jesteśmy i jest nam z tym dobrze. Że taki jest nasz styl i już. Zawsze natomiast stanowimy jakiś przykład, jakiś wzór do naśladowania, zawsze ktoś się może na nas powoływać, więc myślę, że należy potępiać takie słownictwo, a nie mu ulegać.

      Usuń
    2. Ja natomiast myślę, że to każdego sprawa, jak się wypowiada. Co innego gdybyśmy w co drugim słowie rzucali "kurwą". Natomiast w tym momencie, nasza wypowiedź charakteryzuje się rzuceniem takim czy innym słowem od czasu do czasu. To się nie zmieni. Jeśli potępiasz takie słownictwo, Twoja sprawa. Nie zmuszamy do czytania naszych wpisów ;) U nas tego z pewnością nie stępisz.
      Pozdrawiam, Dwayne.

      Usuń